Są takie
chwile, kiedy człowiek jest naprawdę szczęśliwy. Do takich moich chwil należą
momenty, gdy bliscy próbując moich potraw proszą o jeszcze. Kilka tygodni temu
sięgnęłam po klasykę i zrobiłam ruskie pierogi. Wybrałam właśnie te pierogi, bo
Boski Marian nie miał okazji do tej pory ich spróbować. Ja natomiast absolutnie je
uwielbiam, więc zakasałam rękawy i zrobiłam ich jakieś 80. Jak zwykle
u mnie (z mącznymi obiadami) z estetyką nie było najlepiej, ale smak był
rewelacyjny. Potwierdził do Boski Marian prosząc o dokładkę. A oprócz dokładki,
dostał jeszcze pudełko moich pierożków do pracy. To były moje pierwsze pierogi
w życiu. Oprócz intuicji, korzystałam z rad mamy i książki kucharskiej wydawnictwa
Warta (przepis na ciasto – „ciasto
pierogowe wykwintne”). Dużo z tym roboty, ale dla tych zachwytów Boskiego było
warto :) Polecam!
SKŁADNIKI
(około 80-90 pierogów)
Farsz (możecie dobrać składniki wedle uznania – ja
wolę dawać więcej sera, ale to już zależy od Was. Ja robiłam farsz mocno „na
czuja” ;))
8-10 sporych
ziemniaków (ugotowanych, najlepiej dzień wcześniej)
50-75 dag
sera twarogowego półtłustego
1- 2 cebule
Sól, pieprz,
gałka muszkatołowa
Ciasto
25-30 dag
mąki
1 żółtko
1 łyżka
masła
½ szklanki
wody (przegotowanej, ale nie gorącej)
Sól
Najpierw
zajmujemy się farszem. Mielimy ziemniaki oraz twaróg. Cebulę kroimy w drobną
kosteczkę i szklimy na patelni. Dodajemy ją do ziemniaków i twarogu, mieszamy i
doprawiamy całość.
Następnie zabieramy
się za przygotowanie ciasta. Do mąki dodajemy masło, żółtko oraz sól i
rozrabiamy za pomocą noża, dodając stopniowo wodę aż do połączenia składników.
Kolejno zagniatamy ciasto i wydzielamy jego cześć do rozwałkowania i ulepienia
pierwszej partii pierożków. Resztę ciasta przykrywamy miseczką, ponieważ ma
tendencje do wysychania. Jest podobno wiele sposóbów na robienie pierogów.
Ja rozwałkowywałam ciasto, robiłam w nim okręgi za pomocą
szerokiej szklanki, nakładałam łyżkę farszu i za pomocą maszynki formowałam pierogi.
Następnie gotujemy pierogi we wrzącej, osolonej wodzie z odrobiną oleju. Należy
wrzucać ich tyle za jednym razem, żeby swobodnie pływały, bo mogą się posklejać.
Gotujemy aż do wypłynięcia i czekamy chwilkę (około 1 minuty). Można podawać
prosto z wody, lub obsmażyć je potem na patelni z odrobiną tłuszczu.
Smacznego!
:)