W ramach mnóstwa wolnego czasu w związku z moim zapaleniem krtani postanowiłam zrobić coś dobrego dla odwiedzającego mnie Boskiego Mariana. Jako że miał mnie dowiedzić w godzinach popołudniowych postanowiłam upiec jakieś dobre pieczywko na podwieczorek. Wybór padł na
chrupiące bagietki według lekko zmodyfikowanego przepisu
Liski. Są one rzeczywiście chrupiące na zewnątrz i mięciutkie w środku, idealne na fikuśne kanapki. A poza tym, naprawdę nie trudne do zrobienia! Jedynym mankamentem jest oczekiwanie na wyrośnięcie ciasta, ale taki już urok drożdży :)
SKŁADNIKI (na dwie średniej wielkości bagietki) tanie jak barszcz
a) Zaczyn
¾ szklanki mąki pszennej
1/3 szklanki wody
0,5 łyżeczki soli
1/3 łyżeczki drożdży instant
(Mieszamy wszystkie składniki w miseczce na noc przed dniem, w którym chcemy upiec bagietki. Przykrywamy miseczkę ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu na całą noc, aby zaczyn „ruszył”)
b) Ciasto właściwe
2 i 1/5 szklanki mąki
1 szklanka wody
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka drożdży instant
2 łyżki oleju
Wszystkie składniki wraz z zaczynem zagniatamy porządnie na stolnicy, aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Ciasto bardzo się klei i tka ma być ;) przekładamy je do miski, przykrywamy ściereczka i czekamy aż urośnie około dwóch godzin.
Następnie dzielimy ciasto na dwie części i formujemy bagietki. Liska pisze o wykładaniu ich na blaszce na papierze do pieczenia, jednaka ja z obawy, że mogą stracić kształt wyłożyłam je do długich keksuwek wyłożonych papierem do pieczenia. Smarujemy je delikatnie olejem z wierzchu i dajemy czas na wyrośniecie około 30 minut. Po zwiększeniu objętości nacinamy bagietki ostrym nożykiem (mój był tępy, przez co podczas pieczenia jedna z bagietek pękła w poprzek).
Do nagrzanego do 220 stopniu piekarnika wyrzucamy na dno kostki lodu bądź stawiamy żaroodporne naczynie z wodą, co pozwoli zachować bagietką odpowiednią wilgotność. Następnie wstawiamy bułeczki i przemy około 30 minut (aż się zarumienią).
Smacznego! :)
jej, ja tez uwielbiam piec na "legalnych" wagarach. :]
OdpowiedzUsuńoj wagary by mi sie przydały ;)
OdpowiedzUsuńA ja bym z miłą chęcią je przedłużyła! :)
OdpowiedzUsuńjakie fikuśne kanapki z nich zrobiliście? :-)
OdpowiedzUsuńTakie malutkie i bardzo kolorowe, każda z czym innym, wykorzystałam wszystkie możliwe opcje zapasow z mojej lodowki ;) Ze wzgledu na fikusnie mały rozmiar zniknęły szybciej niz mozna sie było spodziewac :] Smacznej kolacji Joanno :)
OdpowiedzUsuńTwoje bagietki z konfiturą mmm... już mi ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńCiasteczkowy potwór
A najlepiej truskawkową mmm... :)
OdpowiedzUsuń