Boski Marian: Bardzo dobre, naprawdę. Ale… nie zrozum mnie źle… Czy to po prostu nie jest rodzaj szarlotki?
Ja: Rodzaj szarlotki?! To, że są jabłka to nie znaczy, że to szarlotka! Chociaż, może masz rację… Ale naprawdę mi się przyśnił ten przepis.
Boski Marian: Ja wiem i jesteś bardzo dobrą kuchareczką.
Ostatnio mam mało czasu na eksperymenty w kuchni. Jakby powiedział stary wujek Freud, widocznie mi tego brakowało, bo przyśnił mi się kulinarny sen. Jakiś czas temu, we śnie, upiekłam ciasto. Sen był bardzo wiarygodny. Wszystkie składniki dokładnie odmierzane. Krok po kroku, jak w programie telewizyjnym, piekłam ciasto z jabłkami. Postanowiłam je sprawdzić w rzeczywistości – czy też będzie takie zjawiskowe. Wyszło naprawdę znakomite. Poproszę o więcej takich snów! :) Polecam.
2 ½ szklanki mąki
½ opakowania cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
½ szklanki cukru
½ szklanki cukru pudru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
4 jajka
3 jabłka
¼ słoiku ulubionego dżemu (ja wykorzystałam nasze domowe konfitury śliwkowe)
(3 łyżki cukru, 3 łyżki mąki i masło do kruszonki)
Na stolnicy zagniatamy mąkę, proszek do pieczenia, cukier waniliowy, cukier i masło. Odkładamy do lodówki niewielką część ciasta, resztą wykładamy brytfankę posmarowaną masłem i posypaną bułką tartą. Nakłuwamy ciasto widelcem i pieczemy około 20 – 30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
W tym czasie jabłka obieramy, kroimy w talarki i układamy w rondelku. Wsypujemy do nich 2 łyżki cukru i zalewamy wodą (mniej więcej na wysokość jabłek w garczku). Gotujemy na małym ogniu aż zmiękną. Białka ubijamy a następnie dodajemy cukier puder i mąkę ziemniaczaną ciągle miksując. Z mąki, cukru i masła wyrabiamy kruszonkę.
Na upieczone ciasto wykładamy pojedynczo jabłka. Na każdy plasterek kładziemy łyżeczkę dżemu/konfitur. Następnie pokrywamy wszystko pianą z białek, posypujemy kruszonką i układamy na wierzchu pokrojone w plastry kawałki ciasta. Pieczemy kolejne 20 minut, aż wierzch zarumieni się na złoty kolor.
Smacznego! :)
PS. A wiecie, że to już 101. post na moim blogu? :) Myślę, że sen o tym cieście był wspaniałym prezentem na setny wpis do bloga :)