Ostatnio mam bardzo pracowity okres, ale nie potrafię w
ogóle nie pichcić! To jedne z najprzyjemniejszych momentów mojego życia., nie
mogę sobie tego zupełnie odmówić. A frazeologizm umieszczony w temacie odnosi
się też do moich ostatnich poczynań kuchennych, czyli pieczenia chleba. Ponadto
nieźle się człowiek napracuje zagniatając to ciasto, więc tytuł jeszcze
bardziej trafny :) Poniżej prezentuje Wam chleb pszenny z siemieniem lnianym i
ziarnami słonecznika. Przepis jest oparty na przepisie pani Agnieszki,
koleżanki z pracy mojej mamy. Od niej też dostałam zaczyn, co zmusiło mnie do
większej regularności w robieniu swojego pieczywa, za co ogromnie dziękuję! Polecam
chlebek – ma chrupiącą skórkę i delikatny środek. Jest dobry nie tylko w dniu
upieczenia. Boski Marian zajadał się, że aż tylko :)
SKŁADNIKI (na jedną dużą lub dwie mniejsze keksówki)
1/5 kostki drożdży
½ szklanki siemienia lnianego
½ szklanki pestek dyni
3 łyżki prażonej cebuli
3 łyżeczki cukru
3 łyżeczki soli
3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
3 szklanki wody (0,75 l ) + 1 szklanka
Zaczyn
W misce mieszamy mąkę, siemię lnianie, ziarna słonecznika,
prażoną cebulę, cukier, sól i mąkę ziemniaczaną. Dodajemy drożdże rozpuszczone w
małej ilości wody. Do zaczynu dodajemy 1 szklankę wody i 1 szklankę mąki. Do
miski dodajemy przygotowany tak zaczyn, resztę wody, mieszamy i zagniatamy
(odkładamy do słoiczka 3 łyżki ciasta, do zrobienia zaczynu następnym razem – pozostawiamy
na godzinę w temperaturze pokojowej, a następnie możemy przechowywać w lodówce
około tygodnia). Przekładamy ciasto do brytfanki wysmarowanej olejem i
zostawiamy na około godzinę, aż podwoi swoją objętość. Kolejno pieczemy około godziny
w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
Smacznego! :)