sobota, 26 września 2009

Ciasteczka dobre na wszystko


Boski Marian poza moim zasięgiem, rok akademicki jeszcze się nie zaczął a w pracy mam wolne aż do października. Jest to więc idealny moment na gotowanie w kuchni z widokiem na żółciejące kasztany. Jakiś czas temu przypomniał mi się smakołyk z dzieciństwa- ciasteczka ryżowe. Uwielbiałam je i chociaż mama bardzo rzadko je piekła zapamiętałam ich smak. Poprosiłam więc moja rodzicielkę o przepis. Wyszły jak zawsze cudownie kruche i lekkie. Ciasteczka mają tą wspaniałą właściwość, że są niewielkie, dlatego z powodzeniem można je zabierać ze sobą do pracy czy idąc w odwiedziny do cioci zapakować w ładne puzderko. Dobrze jest mieć taki wypiek w domu na wypadek gdyby stroskana przyjaciółka złożyła niespodziewaną wizytę. Jesiennym popołudniem, gdy za oknem coraz szybciej ciemno, kawa z mlekiem, ciasteczka i dobra książka to (przynajmniej dla mnie) idealny odpoczynek. Ponadto dom nigdy nie pachnie tak przytulnie jak w dniu kiedy piecze się słodkie ciasteczka. Polecam. :) I w przyszłym tygodniu tez je upiekę. Dla Boskiego Mariana. 

SKŁADNIKI (na 2 blachy; ja zrobiłam na jednej i mi się ciasteczka posklejały):
Kleik ryżowy dla niemowląt (taki niebieski, ja użyłam firmy „Nestle” 170 g)
1 szklanka cukru
1 margaryna
3 łyżki wiórków kokosowych
2 jajka
1 łyżka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego


Wszystkie składniki umieszczamy na stolnicy. Za pomocą noża siekamy je aż będą jednolite (jak na kruche ciasto). Potem wyrabiamy ciasto ręcznie przez chwile i lepimy z niego kuleczki kładąc je na blachę wyłożona papierem do pieczenia. Ciasteczka wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około 20 minut (aż się zarumienią). Można już wcinać lekko ostudzone. 

Smacznego! :)

wtorek, 22 września 2009

Rekonwalescencja


Na przyjazd Boskiego Mariana nadal byłam chora. Miałam jednak jakąś wewnętrzna potrzebę żeby mu coś upichcić. Na ciasto i drożdżowe bułeczki nie miałam siły, więc wpadłam na pomysł ugotowania zupy. Jest to potrawa pożywna i zdrowa. Idealna dla takich chorowitków jak ja. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Ugotowałam zupkę kartoflankę. Jest prosta i szybka w przygotowaniu.

SKŁADNIKI (na około 6 porcji): jeszcze taniej niż barszcz
Około 50 dag ziemniaków
2 spore marchewki
1 spora pietruszka
Ziele angielskie
2 listki laurowe
Ząbek czosnku
Około litra bulionu (może być na przykład z dwóch kostek rosołowych knora)
Dwie łyżki śmietany do zabielenia (jeśli ktoś nie lubi- nie jest konieczna)
Pieprz
Sól
Czerwona papryka

Gotujemy na kostkach rosołowych bulion. W tym czasie obieramy warzywa i kroimy wszystko w kosteczkę. Wrzucamy je do bulionu (lub żeby się nie pochlapać do garnka z warzywami wlewamy bulion :)). Dodajemy ziele angielskie, listki laurowe, łyżeczkę soli, sporo pieprzu, 2 szczypty czerwonej papryki i przeciśnięty przez praskę czosnek. Można coś pominąć, bądź zwiększyć czegoś ilość- przyprawy dodajemy według własnego uznania. Następnie gotujemy aż warzywa zmiękną, co trwa około 40 minut. Potem zdejmujemy z ognia, rozdzielamy za pomocą durszlaka warzywa od wywaru. Warzywa miksujemy blenderem, ale nie bez przesady- żeby nie było paćki. Z powrotem wrzucamy je do wywaru i dalej gotujemy około 15 minut. W tym momencie możemy dodać troszkę śmietany i doprawić zupę, jeśli np. jest za mało słona. Podawana prosto z gara jest bardzo gorąca i apetyczna :)

Smacznego!

Ciekawostka:

Dzięki królowej Bonie zestaw warzyw na bulion warzywny nazywa się dzisiaj w Polsce „włoszczyzną”. (Źródło: http://gregpio.blox.pl/2009/02/Wloszczyzna.html)

niedziela, 20 września 2009

Śliwkowa kuracja


Zaatakował mnie kilka dni temu wirus powszechnie znany jako tensknotus pospolitus spowodowany zbyt wielką odległością przestrzenną między mną a Boskim Marianem. Zanim jednak położyłam się z gorączka do łóżka, udało mi się spełnić prośbę mojej mamy pod tytułem: „zrób coś ze śliwkami”. Zrobiłam. Upiekłam ciasto ze śliwakmi. Najłatwiejsze ciasto świata znane w mojej rodzinie od pokoleń. Ja akurat miałam śliwki, ale równie dobrze może być każdy inny owoc. Najlepiej jednak smakuje z kawałkami śliwek i jabłek. 

SKŁADNIKI:
Kostka masła lub margaryna Kasia
4 jaja
1 ¼ szklanka cukru
Opakowanie cukru waniliowego
1 ¾ szklanki mąki
Łyżeczka proszku do pieczenia
Śliwki (ok. 30 dag)

Najpierw należy zająć się owocami. W przypadku śliwek wystarczy je przekroić na pół i wyjąć pestki. Następnie na małym ogniu rozpuszczamy masło. 

Potem wrzucamy do garnka 4 jaja, cukier i cukier waniliowy i miksujemy te składniki. Gdy składniki nabiorą jednolitej (słodkiej:)) masy stopniowo dosypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia. Następnie powoli dodajemy masło (nie może być gorące!) i ciągle miksujemy. Gdy masa się ujednolici przelewamy ją do brytfanki i układamy owoce. Ciasto wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy przez około godzinę. Należy przeprowadzić „próbę patyczka” czy ciasto na pewno jest upieczone. Po wyjęciu z piekarnika i wystygnięciu podajemy posypane cukrem pudrem.

Smacznego! :)

Ciekawostka

Poczęstowałam ciastem moją staruszkę-sąsiadkę, która sprzedała mi świetny pomysł. Ponieważ w cieście owoce łatwo opadają na dno, należy po ostygnięciu odwrócić ciatso i posypać cukrem pudrem druga stronę wypieku. W ten sposób nasze dzieło będzie wyglądało jeszcze bardziej kusząco! :)

niedziela, 13 września 2009

Zaległości


Ostatnimi czasy trochę się opuściłam z wpisami na bloga, dlatego dzisiaj nadrabiam i przygotowałam dla Was dwa przepisy. Obydwa drożdżowe i proste.



Pierwszy z nich, to zmodyfikowany przeze mnie przepis Liski na bułeczki pszenne. To faworyt moich rodziców wśród sporządzanych przeze mnie wypieków. Dodatkowo Boski Marian wykazał się kulinarną pomysłowością, gdy ostatnio mu je zrobiłam i podpowiedział mi jak można ten przepis jeszcze smaczniej zmodyfikować.

II 
Inspirację na kolejny przepis zaczerpnęłam z tej strony. Ten drożdżowy wypiek powstał kilka dni temu specjalnie dla Boskiego Mariana. Od jakiegoś czasu wyobrażałam sobie siebie jako idealną gospodynię, która skoro świt serwuje dopiero co upieczone pieczywo Boskiemu Marianowi i gromadce naszych potencjalnych dzieci ;) Niestety fakty rozczarowują. Drożdżowe wypieki potrzebują czasu na to żeby urosnąć. Na szczęście na tą chwilę tryb życia Boskiego Mariana i mój różni się, również co do godziny pobudki. Wstałam więc chwile przed ósmą, względnie wyspana i w piżamie zaczęłam przygotowywać ciasto. Już chwilę po 11.00 miałam gotowy wypiek z którego sporządziłam mu pyszne śniadanko :)

I BUŁECZKI PSZENNE 

SKŁADNIKI: 
1 małe jajko 
200 ml zimnego mleka 
8 g świeżych drożdży 
2 łyżeczki cukru 
50 g zimnego, pokrojonego w kostkę masła 
340 g białej mąki 
7 g soli morskiej 
do posypania: plasterki boczku, ser, cebula i co tylko przyjdzie do głowy 

Zaczynamy od zrobienia rozczynu z drożdży wsypując do nich cukier i 4 łyżki zimnego mleka. Dokładnie mieszamy. Ucieramy mąkę z solą i masłem. Dodajemy do mąki gotowy rozczyn. Następnie powoli wlewamy pozostałe mleko, a na końcu lekko rozbełtane jajko. W przepisie Liski poleca ona wyrabiać rękoma. Ja jednak używam miksera z końcówka do ciasta drożdżowego. Przenosimy ciasto do miski i odstawiamy na 1,5-2 godziny przykryte ściereczką aż podwoi swoja objętość.

Po tym czasie wykładamy ciasto na blachę z papierem do pieczenia. W oryginalnie formujemy z ciasta małe bułeczki. Ja jednak układam z ciasta placuszki wielkości dłoni, dzięki czemu są bardzo chrupiące i idealne, jako przekąska do domowego kina w sobotnie popołudnie :) Warto zostawić odstępy miedzy ciastem na blaszce, żeby się nie pozrastały za specjalnie. Smarujemy bułeczki delikatnie mlekiem, następnie posypujemy, czym chcemy. Ja tym razem posypałam je pokrojonym w kosteczkę boczkiem i startym, żółtym serem. Boski Marian świetnie doradził, że dopełnieniem tej pysznej przekąski byłaby cebulka.

Wstawiamy ciasto do piekarnika nagrzanego do temperatury 230 stopni na pięć minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy kolejne 10-15 minut. Najlepsze w ciągu pierwszych 24 godzin. Nie jest to jednak problem, bo znikają bardzo szybko :) 

II Bułka na piwie 

SKŁADNIKI: 
73 dag mąki pszennej chlebowej 
250 ml jasnego piwa 
pół szklanki (125 ml) ciepłej wody 
25 g świeżych drożdży lub 12 g drożdży suchych (3 łyżeczki) 
50 g roztopionego masła 
1,5 łyżeczki soli 
1 łyżeczka cukru 
jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka - do posmarowania 
mak, sezam lub inne ziarna - do posypania 

Robimy rozczyn z pół szklanki wody, cukru, drożdży i 2 łyżek mąki. Odstawiamy na 10 - 15 minut. Jak zaczyn 'ruszy' dodajemy piwo (powinno być w temperaturze pokojowej), roztopione masło i mąkę wymieszaną z solą. Według przepisu wyrabiamy ręcznie, ale ja zrobiłam w przepisie powyżej. Ciasto powinno być elastyczne, ale miękkie. Odstawić do podwojenia objętości, na około 1 godzinę. 

Po tym czasie można albo formować w dłoni niewielkie kulki, układać na blaszce (wyłożonej papierem do pieczenia), albo jak ja, włożyć je do keksówki, aby upiec długą bułeczkę. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut w ciepłym miejscu do napuszenia. Po napuszeniu smarujemy jajkiem roztrzepanym z mlekiem, obsypujemy ziarnem. Pieczemy około 20 - 25 minut w temperaturze 200ºC, do zezłocenia.

Smacznego! :) 


Ciekawostka: 

Drożdże to rodzaj jednokomórkowych grzybów. (Źródło: wikipedia)




ps. na zdjęciu bułeczki pszenne

środa, 9 września 2009

Duma

Kokosanki-Mama Boskiego Mariana powiedziała, że są lepsze niż z cukierni. Nic więcej dodawać nie muszę. Przepis zaczerpnęłam od Niny

SKŁADNIKI: (mi wyszła z tego przepisu cała blacha małych, zgrabnych kokosanek)
2 jajka
140 g cukru pudru (3/4 szklanki)- osobiście polecam troszkę mniej cukru, bo i tak są bardzo, bardzo słodkie
200 g wiórek kokosowych

Białka ubijamy mikserem na sztywno (tak, aby po odwróceniu naczynia do góry dnem idealnie się go trzymały). Na koniec ubijania na wolniejszych obrotach dodajemy cukier, żółtka i dalej ubijamy. Wsypujemy wiórki kokosowe i mieszamy dokładnie masę. 

Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy lepione w dłoniach kuleczki z powstałej masy. Można także wykładać masę łyżką, ale wtedy mają kształt nieokreślony i są dużo mniej kuszące :) Pieczemy w nagrzanym piekarniku w temperaturze 170 stopni około 15-20 minut. Kokosanki są gotowe, gdy mają zarumieniony spód i wierzchnia skórkę, a w środku pozostają mięciutkie (warto sprawdzić patyczkiem). 

Smacznego!


Ciekawostka

Baton Bounty składa się w tylko w 21% z wiórków kokosowych. 



wtorek, 8 września 2009

Od początku

Na początku należałoby napisać jak to się stało, że zaczęłam gotować. Sama w to do końca nie wierzę, nie mówiąc o moich bliskich ;) Wszystko zaczęło się z miłości do Boskiego Mariana. Był to początek sierpnia, gdy Boski Marian postanowił mnie odwiedzić. Nie widzieliśmy się szmat czasu, więc chciałam żeby było odświętnie i magicznie i fiołkowato. Postanowiłam zbliżyć się do ideału     i coś mu wreszcie upiec. Wtedy naszło mnie na cynamon. Zresztą nie dziwne- to moja ulubiona przyprawa. I tak przypomniałam sobie ciasto, które dostałam na 17 urodziny od koleżanki ze szkoły średniej- ciasto marchewkowe. Podarunek ten był bardzo spektakularnym gdyż został mi wręczony na dworcu centralnym z wbitą po środku białą, dużą świecą (wyglądającą trochę jak gromnica :D). Znalazłam w sieci najprostszy przepis z największą ilością cynamonu na ciasto marchewkowe i dzielę się nim z Wami poniżej. Niestety nie pamiętam, na jakiej stronie znalazłam tą inspirację, ale jestem wdzięczna tej nieznanej mi osobie. Wraz ze wzrostem ciasta w piekarniku wzrastało moje kulinarne ego. Dzięki temu niesamowicie smacznemu plackowi, (który smakuje trochę jak piernik i zachowuje świeżość przez kilka dni!:)) dowiedziałam się jak wspaniałą sprawą jest gotować pyszności dla kogoś, kogo się kocha. Polecam! :)

SKŁADNIKI (spora porcja):
1 i ¼ szklanki oleju
4 jaja
2 szklanki drobno utartej marchewki (około 4, 5 marchewek)
2 szklanki mąki
2 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu (u mnie z górką:))
2 łyżeczki (płaskie) sody oczyszczonej
Szczypta soli
(według uznania można dodać orzechy bądź rodzynki i dodawać go po cynamonie do ciasta)

Ucieramy jaja z cukrem na puszystą masę. Dodajemy stopniowo mąkę i olej, na końcu marchew, proszek do pieczenia, sodę, cynamon. Użyłam do tego zwykłego miksera. Wykładamy na wyłożona papierem do pieczenia brytfannę. Pieczemy w nagrzanym piekarniku w temperaturze 180 stopni przez około 40 minut. 

Po upieczeniu i wystudzeniu posypałam cukrem pudrem. Można także sporządzić polewę (np. gotować na małym ogniu aż do rozpuszczenia cukru: czubatą łyżkę kakao, 4 łyżeczki cukru, łyżeczkę masła i 2 łyżeczki zimnej wody). Uważam jednak, że ciasto jets wystarczająco słodkie po prostu z cukrem pudrem.

Smacznego :)
Ciekawostka
Cynamon ma właściwości antyseptyczne i orzeźwiające. Wzmacnia i ożywia tkanki. Poprawia trawienie. Pomocny na przeziębienia i kaszel. ( A. Dasa "Kuchnia Kryszny. Indyjskie potrawy wegetariańskie")

poniedziałek, 7 września 2009

Warząchew pełna miłości

Mój Boski Marian ma poprawkę z postępowania cywilnego, więc zakuwa. Dziś, gdy wpadłam mu trochę poprzeszkadzać, na pytanie czy jadł obiad odpowiedział, że jadł późno śniadanie. Jako świeżo upieczona kucharka (to szaleństwo trwa może 2 tygodnie;)) zapragnęłam się kulinarnie wykazać mojej miłości. Sprawa nie była prosta. Boski Marian oznajmił, że nie jest głodny „ale kebaba by ofryzował”. Sprytnie wybrnęłam dzięki Kornikowi i jej przepisowi na wrapy z kurczakiem . Smakowały bardziej jak tortilla z McDonald’s niż kebab, mimo to Boski Marian patrzył na mnie dzięki nim z uwielbieniem. Poza tym pieprz cayenne jest (sprawdzonym przeze mnie dzisiaj) afrodyzjakiem;) Podaję poniżej kornikowy przepis na dwie porcje.

SKŁADNIKI: tanie jak barszcz
4 tortille pszenne
2 piersi z kurczaka (mi z takiej ilości wychodzą trzy porcje)
1/2 czerwonej papryczki chilli (wykorzystałam w zamiast tego przyprawę „ostra papryka” firmy KAMIS i było wystarczająco ostro:))
2 pomidory rzymskie
ogórek surowy
mała cebulka dymka
1/4 główki sałaty lodowej
oliwa

SKŁADNIKI NA SOS:
4 łyżki majonezu
2 łyżki kwaśnej śmietany lub jogurtu
łyżka ostrego sosu chilli
sok i skórka starta z 1/4 limonki
1/2 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
szczypta soli
szczypta kurkumy (ja o niej zapomniałam w czasie pichcenia, ale może i dobrze wyszło, bo nie każdy przepada za ta przyprawą)

Zaczynamy od sosu - majonez mieszamy ze śmietaną, dodajemy pieprz kajeński, sól i sos chilli. Mieszamy. Następnie dodajemy sok i startą skórkę z limonki. Na końcu wsypujemy kurkumę i wszystko razem mieszamy. Odstawiamy sos do lodówki.

Piersi z kurczaka kroimy w kostkę, doprawiamy solą i pieprzem, smażymy na oliwie. Pod koniec smażenia dodajemy pokrojoną w cienkie paseczki papryczkę.

Sałatę, pomidory i ogórka kroimy. Wsypujemy do miski. Dodajemy cebulkę pokrojoną w cienkie krążki. Przyprawiamy sola i pieprzem.

Każdy placek tortilli kładziemy na suchej gorącej patelni, by się przyrumieniły. Zdejmujemy i smarujemy sosem. Wykładamy na każdą tortillę porcję kurczaka i po porcji warzyw, zostawiając odstęp od brzegów. Możemy wrapy złożyć po prostu na pół lub w kieszonki, inwencja twórcza dozwolona.

Smacznego!

Ciekawostka

warząchew «dawna, duża, drewniana łyżka kuchenna» (źródło: http://sjp.pwn.pl/)