czwartek, 24 grudnia 2009

Wykorzystaj


Dzisiaj o mały włos moja matula wyrzuciła 9 białek! Zostały jej po ciastowych wypiekach świątecznych. W ostatniej chwili powstrzymałam rodzicielkę i postanowiłam je wykorzystać. Zrobiłam bezy- fakt nie wysiliłam się specjalnie, ale uwielbiam bezy i Bezika. Poza tym wyszły mi niebiańskie :) wyglądają jak chmurki i smakują prawie tak rozkosznie jak Boski Marian ;) 

SKŁADNIKI (na dwie blachy dużych, puchatych bezików)
9 białek
2 szklanki cukru (najlepiej drobnego)
Pół łyżeczki soli

Ubijamy pianę z białek i soli na najwyższych obrotach (około 10 minut). Aby sprawdzić, czy jest już dostatecznie ubita sprawdzamy czy po odwróceniu naczynia, piana zostaje na swoim miejscu. Potem stopniowo dodajemy cukier (tak po 1 łyżce stołowej) ciągle miksując. Gdy już cały cukier znajdzie się w naszej masie wykładamy ją łyżką lub rękawem cukierniczym na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pieczemy około godziny w 140 stopniach. Moje bezy robiłam spore, bo tak wygodniej je trzymać w dłoniach i możemy się oszukiwać, że zjedliśmy tej godziny tylko jedną bezę ;)

Smacznego drogie łakomczuchy :)

Dla spóźnialskich


Zainspirowana przepisem Kornika na muffinki piernikowe, zmodyfikowałam przepis i upiekłam swoje muffinki piernikopodobne :) zrobiłam je wczoraj a już dzisiaj zostało tylko 5 moich mini wypieków. Zachęcam do pieczenia wszystkich spóźnialskich łasuchów.


SKŁADNIKI (na 14 muffinek) tanie jak barszcz
1 szklanka miodu (najlepiej płynnego)
100 g cukru
70g masła
2 (porządne) łyżeczki proszku do pieczenia
Szczypta soli
Łyżeczka cynamonu
Łyżeczka przyprawy do pierników
Łyżka kakao
2 jajka
1/5 szklanki mleka
Dżem „owoce leśne”

W garnku rozpuszczamy mieszając miód, cukier, masło i mleko. Odstawiamy do ostudzenia. W miseczce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sól, przyprawy i kakao. Do ostudzonej masy wrzucamy suche składniki i mieszamy porządnie. Następnie dodajemy jajka i znowu mieszamy. Do papilotek, form na muffinki lub form na babeczki (wysmarowanych wcześniej masłem i obsypanych bułką tartą) wlewamy łyżkę powstałej masy. Następnie kładziemy na nią łyżeczkę dżemu i znów łyżkę masy (około ¾ zapełnienia pojemnika, w którym będziemy piec). Gotowe muffinki pieczemy w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez około 25 minut. Po ostudzeniu dobre tego samego dnia, więc jeśli ktoś z Was przegapił w tym roku pieczenie pierniczków to gorąco zachęcam :) Muffinki są mięciutkie i rozkosznie piernikowe.

Smacznego i Wesołych, rodzinnych Świąt życzę! :)

sobota, 19 grudnia 2009

Dla chorowitków



Z myślą o moim wspaniałym chorowitku, swoim „niewyraźnym czuciu” i o wszystkich tak samo niezachwyconych uszczypliwym mrozem przygotowałam dziś pieczywo czosnkowe. Jest to przepis banalny i przygotowuje się go błyskawicznie. Idealna przekąska, gdy zmęczeni i zziębnięci po świątecznych zakupach wrócicie do domu.

SKŁADNIKI (na podwieczorek dla 3 osób) tanie jak barszcz
6 kromek chleba tostowego lub 2 dniowego chlebka
2 łyżki masła
3 ząbki czosnku
Odrobina wedety
Trochę startego, żółtego sera

Przeciskamy obrane ząbki czosnku przez praskę. Następnie miażdżymy je widelcem w miseczce z masłem. Nasza mikstura smarujemy po oby stronach kromki chleba i wykładamy je na blaszce. Potem posypujemy odrobiną wedety i startym serem. Pieczemy w piekarniku w 150 stopniach przez około 10-15 minut. Podajemy ciepłe. Do tego warto podać jakąś sałatkę bądź surówkę. Ja wykorzystałam to, co miałam w lodówce: 2 garści pomidorów koktajlowych, kapusta pekińska, 2 patisony, pieprz, łyżka majonezu. Wszystko kroimy i mieszamy. Potem łyk grzanego wina (czerwone wino, cukier, przyprawy do grzańca- mieszamy w rondelku aż wino będzie ciepłe. Należy uważać, by nie doprowadzić do wrzenia. Świetnie komponuje się podawane z kawałkiem pomarańczy) i na pewno odzyskacie siły na długi, grudniowy wieczór.

Smacznego :)

PS. Nie gardźcie czosnkiem- to naturalny antybiotyk!

sobota, 12 grudnia 2009

Ambrozja


Ryby są dla mnie jak ambrozja. Mogłabym nie jeść mięsa ale ryb nie odpuściłabym sobie nigdy :) O moim zamiłowaniu do ryb przekonał się szczególnie Boski Marian na naszych ostatnich wakacjach na morzem. Eh... wakacje... Dlatego dzisiaj, z okazji swoich imienin, postanowiłam zrobić sobie prezent i zjesć dorsza bałtyckiego w groszku i w piwie według przepisu mojego Taty. Wszystkim polecam. Danie jest przepyszne i łatwe do zrobienia.

SKŁADNIKI (na 4 porcje) tanie jak barszcz
2 duże płaty fileta z dorsza bałtyckiego (od biedy może być i atlantycki, ale bałtycki jest dużo lepszy w smaku)
Opakowanie groszku mrożonego, zielonego groszku
1 piwo (jasne)
1 cebula (duża)
Olej
Sól
Pieprz
Przyprawa do ryb
Musztarda (4 łyzki)

Dzień przed gotowaniem wykładamy filety do miseczki, pokrywamy je musztardą, posypujemy solą, pieprzem, przyprawą do ryb wedle uznania.

Za przygotowanie dania należy zabrać się na około godzinę przed podaniem. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni. Na głębokim blaszce wylewamy olej i wykładamy połowę pokrojonej na talarki cebuli. Na termoobiegu pieczemy ją przez około 5 minut- aż się zeszkli. Następnie wysypujemy na cebulkę groszek, układamy na nim rybę i kładziemy na jej częściach resztę cebulki. Następnie polewamy to wszystko piwem, tak aby zanurzył się w nim groszek. Pieczemy to wszystko przez około 45 minut na termoobiegu w temperaturze 200 stopni, dolewając co jakieś 10 minut piwa żeby potrawa nie wyszła suche. Ryba dobrze smakuje podana z ryżem i jakąś surówką. Ja osobiście uwielbiam ten piwny groszek, na prawdę warto żeby obok ryby znalazł się na talerzu :)

Smacznego!

piątek, 4 grudnia 2009

Kamienie jadalne


Na święta przyda się też upiec coś jadalnego :) Wybrałam w związku z tym pierniczki Katarzynki, według zmodyfikowanego przepisu z moich wypieków. Pierwsza cześć już mięknie na święta. Cześć upiekłam w kształcie oryginalnych Katarzynek (zamierzam nimi ucieszyć rodzinkę) a drugą część w serduszka, które mam nadzieję, świątecznie uradują Boskiego Mariana. Należy pamiętać, że pierniczki musza swoje odleżeć. Im wcześniej zrobicie, tym lepsze będą na świąteczny przysmak. Jest to bardzo dobra właściwość pierniczków- moi domownicy i ja poczuliśmy nareszcie święta!

SKŁADNIKI: (na jedną blachę) tanie jak barszcz

20 dag miodu (to około 5/6 szklanki)
1 łyżeczka przypraw korzennych (może być po prostu przyprawa do piernika)
Łyżka kakao
10 dag cukru
1 jajko
40 dag mąki pszennej
3 łyżeczki proszku do pieczenia

Wysypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia na stolnicę. Robimy w niej dziurkę i wlewamy płynny miód z przyprawami, kakao i cukrem. Jeśli (tak jak ja) nie będziecie mieli akurat pod ręką płynnego miodu nic straconego! Traktujecie go odpowiednio w kąpieli wodnej z cukrem, kakao i przyprawami. Mieszamy, czekamy aż się ładnie rozpuści. Potem musimy jeszcze tylko poczekać aż taka masa ostygnie i dodajemy do mąki jak w przypadku płynnego miodu. Jak przy kruchym cieście rozrabiamy składniki nożem na stolnicy. Dodajemy jajko. Ponownie wszystko rozrabiamy a następnie zagniatamy porządnie. Masa będzie ciężka, trudna do formowania. Następnie rozwałkowujemy ciasto na grubość około pół centymetra i wykrawamy foremką Katarzynki wedle uznania. Układamy ciasteczka na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy je delikatnie po wierzchu wodą i wkładamy do nagrzanego piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 15-20 minut. Należy uważać, żeby się nie spiekły. Wystudzone „kamyczki-katarzynki” przekładamy do jakiegoś pojemnika i czekamy aż zmiękną. Można je po zmięknięciu ozdobić glazurą bądź polewą czekoladową.

Smacznego :)

PS. Tata nie wierzył, że nie da się ich zjeść zaraz po upieczeniu i udowodnił mi, że jest to możliwe ;) Tak czy inaczej… lepiej poczekać :)

czwartek, 3 grudnia 2009

Coraz bliżej…


Ostatnio upiekłam pierwsza partię gwardii aniołów. Nie są jadalne, ale idealne na świąteczne prezenty dla rodziny i przyjaciół. To było moje pierwsze w życiu zetknięcie z masą solną i sprawiło mi mnóstwo radości. Mam nadzieje, że równie dużą radość wywoła w moich bliskich, w tym w Boskim Marianie :)

Składniki na 4 anioły:
2 szklanki mąki
2 szklanki soli
¾ szklanki wody (jak masa nie będzie chciała się kleić- może być cała szklanka)

Wykończenie:
Farby akwarelowe
Przezroczysty lakier do drewna
Wstążeczki- jeśli maja to być aniołki na ścianę (dziurki najlepiej robić w skrzydełka, pamiętając, żeby były dość masywne)

Ugniatamy na stolnicy wszystkie składniki. Następnie na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia formujemy aniołki wedle twórczej inwencji. Wkładamy do piekarnika na około 3 godziny w temperaturze jak najmniejszej np. 50 stopni. Nic się nie stanie, jeśli spód będzie niedopieczony- można dać aniołom też czas na skruszenie w naturalnych, domowych warunkach. Po kilku dniach zabieramy się do malowania naszych rękodzieł. Należy pamiętać, że kolorystyka powinna odpowiadać aktualnym trendom mody, aby anioły czuły się piękne (Może to ich urok.. Może to akwarelki;)). Po wyschnięciu farby (najlepiej następnego dnia) pokrywamy je lakierem i jak wyschną- są gotowe na prezent :) Osoba obdarowana takim aniołem ma zagwarantowany szczęśliwy rok. Poza tym jestem pewna, że serce jakie należy włożyć w stworzenie tych uroczych drobiazgów sprawia, że prezent ten wywoła więcej radości niż skarpetki czy perfumy.

Miłej zabawy :)

niedziela, 15 listopada 2009

Wyspy szczęścia





A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

K. I. Gałczyński



W obliczu pędzącego czasu najszybciej piecze się muffinki. Wczoraj sprawdziła się ta prawda doskonale, ponieważ 30 minut przed przybiciem zrozpaczonej kolejami losu Karoliny, wyjęłam z piekarnika pachnące babeczki. Przepisy na te wypieki są zawsze banalnie proste i zawsze wychodzą, postanowiłam więc znów zmodyfikować je i dodać swoje smakowite pomysły. W ten sposób powstały nowe muffinki, nazwane przeze mnie wyspami szczęścia. Dlaczego tak? Bo gdy patrzyłam na nie jak rosną w piekarniku zdałam sobie sprawę, że przypominają mi wyspy. W dodatku miały one być radostką wśród smutków dla Karoliny. I chyba się udało. Wychodząc ode mnie skręcała się ze śmiechu. Chociaż nie wiem co przyczyniło się do tego bardziej- muffinki czy Tokaj :)

SKŁADNIKI (na 12 muffinków): tanie jak barszcz

250 g mąki

2 łyżeczki proszku do pieczenia

Szczypta soli

110 g cukru

2 jajka

300 ml mleka

6 łyżek oleju

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

2 łyżki kakao

1 jabłko

W jednej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sól i cukier. W drugiej mieszamy jajko z 250 ml mleka, olej i ekstrakt z wanilii. Następnie łączymy zawartości obu misiek aż do wymieszania składników (nie używamy miksera, wystarczy łyżka albo trzepaczka taka jak do naleśników :)). Do kolejnej miseczki wlewamy 1/3 naszej masy i dodajemy do niej 50 ml mleka oraz kakao, mieszamy. Do pozostałej masy wsypujemy posiekane drobno jabłuszko i też mieszamy. Następnie uzupełniamy foremki do połowy jasną masą, na wierchu robimy esy floresy ciemną masą (jeśli nie posiadasz silikonowych można użyć zwykłych do babeczek, należy jednak wcześniej wysmarować je masłem i wysypać bułką tartą). Jeśli zostanie nam jeszcze ciasto to powtarzamy esy floresy jasną masą i ciemną- będą bardziej finezyjne :) Następnie wstawiamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na około pół godziny.

Smacznego!

PS. A o Boskim Marianie naturalnie nie zapomniałam :) Będzie u mnie za kwadrans i już czekają na niego trzy ostatnie, odłożone muffinki :)


sobota, 7 listopada 2009

Kulinarny poranek


Dzisiaj wstała skoro świt i zawładnęłam kuchnią aż do czternastej. Najpierw powtórzyłam wczorajsze babeczki, żeby były gotowe na jutrzejszy powrót Boskiego Mariana. Potem robiłam obiad. Było stanowczo za zimno, żeby wychodzić do sklepu po składniki do jakiegoś przepisu, dlatego postanowiłam zrobić coś z czegoś co mam pod ręką ;) Z mej twórczej inwencji powstała bardzo dobra i niesamowicie prosta do przyrządzenia makaronowa zapiekanka. Nie jest to danie wyszukane, ale najprostsze dźwięki tworzą największe hity, dlatego dzielę się z Wami moim dziełkiem :) Porcja dla pięciu głodomorów.

SKŁADNIKI (na około 4 porcje): tanie jak barszcz
Opakowanie makaronu 400g (ja użyłam świderków, ale myślę, że makaron penne też będzie odpowiedni)
Oliwa z oliwek
2 piersi z kurczaka
4 parówki (ja wykorzystałam berlinki z papryką)
Sos Pudliszki bądź własnej roboty (Może być każdy rodzaj, ja miałam akurat słodko- kwaśny)
Pół szklanki startego, żółtego sera
Przyprawa czerwona papryka
Pieprz cytrynowy
Ząbek czosnku

Opcjonalnie:
Pomidor, 3 listki bazylii, oliwki

Zaczynamy od ugotowania makaronu. Ja gotowałam go z kostka rosołowa i niewielką ilością soli. Makaron al dente wkładamy do naczynia żaroodpornego i polewamy wedle uznania oliwą z oliwek. Kroimy pierś z kurczaka na drobne kawałki i wrzucamy do miseczki. Posypujemy mięso duża ilością czerwone papryki, ząbkiem startego czosnku oraz pierzem cytrynowym wedle uznania i dokładnie mieszamy (jeśli nie masz pieprzu cytrynowego może być zwykły, bądź przyprawa którą lubisz i pasuje do kurczaka). Mięso smażymy na rozgrzanej oliwie. Gdy jest już usmażone dodajemy na chwile pokrojone drobno parówki następnie zalewamy gotowym sosem (można zrobić tez sos samemu, np. koncentrat pomidorowy, śmietana, papryka i przyprawy, ale moi domownicy domagali się jedzenia dlatego musiałam pójść na łatwiznę:)). Pozwalamy, żeby sos „pobulgotał” się z mięsem przez 10 minut na patelni, następnie zalewamy nim makaron w naczyniu. Wierzch posypujemy startym serem. Naczynie wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 150 stopni na około 20- 35 minut. Po wyjęciu z piekarnika i nałożeniu na talerze polecam posypanie potrawy kawałkami świeżego pomidora, oliwki i drobno posiekanego listka bazylii.

Smacznego! :)

piątek, 6 listopada 2009

Słodycze na chwilowe zastępstwo :)



Musiałam osłodzić sobie życie, bo Boski Marian jest oddalony ode mnie o ponad 50 kilometrów. Upiekłam bardzo słodkie, przepyszne i proste babeczki z nutellą. Inspirację zaczerpnęłam z moich wypieków. Wyszły cudowne, dlatego jutro upiekę kolejną porcję, to jak w niedziele wróci Boski Marian na pewno się ucieszy! :)

Składniki na 12 babeczek:
140 g miękkiego masła
3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków 
3 jajka
4 łyżeczki cukru waniliowego
1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
Nutella (około pół słoiczka)

Masło ucieramy mikserem na puszystą masę. Dodajemy cukier, cukier waniliowy, dalej ucierając. Po kolei wbijamy jajka, miksując po każdym dodaniu. Mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia dodajemy do masy i dalej miksujemy. Formy na babeczki badź muffinki wykładamy papilotkami lub (tak jak ja to zrobiłam z braku papilotek:)) smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą. Do każdej foremki nakładamy ciasto, do 2/3 wysokości. Na górę każdej umieszczamy po 1 łyżeczce nutelli. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 150 stopni przez około 40 minut. 

Smacznego :)

niedziela, 1 listopada 2009

przepraszam

W tym tygodniu niestety nie podzieliłam się żadną nowa potrawą, ponieważ piekłam znów ciasto drożdżowe z gruszką na specjalne życzenie mamy :) Zachęcam do niego po raz kolejny, bo gruszek dużo. 

niedziela, 25 października 2009

Smak z dzieciństwa


Jestem jedynaczką, ale jako dziecko miałam szczęście mieszkać w bloku pod inną jedynaczką, młodszą ode mnie o 2 lata. Całymi dniami bawiłyśmy się razem. Nawiasem mówiąc, zawsze byłam starsza i czułam się trochę jej mentorką, więc od jakiegoś czasu, gdy ją spotykam jestem zawsze zaskoczona, że wyrosła już na kobietę- zresztą bardzo ładną i pewną siebie. Jednym z moich smaków dzieciństwa jest murzynek jej mamy. 

Wczorajszego wieczoru Boski Marian i ja byliśmy umówieni na spotkanie z naszą ulubioną, zaprzyjaźnioną para- Kasią i Arturem. W związku z tym postanowiłam upiec murzynka. Mimo wielu obaw- wyszedł znakomity. Najwspanialsze jest to, że Boski Marian kosztując mój wypiek powiedział: „Jak u mamy! Moja mama takiego piekła jak byłem mały”. Jego opowieść o wyjadaniu masy palcem, gdy był maluchem jest warta każdej ceny! Murzynek był wspaniałym pomysłem, bo przywołał nie tylko we mnie miłe wspomnienia i smaki. 

Przepis od Pani Brzesi- koleżanki mamy z pracy :)


SKŁADNIKI
200 g margaryna Kasia
250 g cukru
Cukier waniliowy
1/3 szklanki oleju
1/3 szklanki wody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 szklanki mąki
5 jaj
3 łyżki kakao

Kasia, olej, woda, cukier, kakao podgrzewamy w większym rondelku na jednolitą masę (nie można doprowadzić do gotowania). Studzimy masę. Do ostudzonej masy dodajemy pojedynczo żółtka i miksujemy. Następnie dosypujemy porcjami mąkę z proszkiem do pieczenia a na koniec ubitą pianę z białek. Wkładamy do nagrzanego piekarnika do 160stopni na 50 minut. Ostudzone ciatso posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego!

PS. Podobno można tez upiec to ciasto z połówkami śliwek ale wtedy łatwiej o zakalec gdy owoce puszcza za dużo soku :)




środa, 21 października 2009

Słodki poranek dla Niego


Studia pochłonęły mój wolny czas. Na szczęście wyhamowałam i wracam do przyjemności jaką jest dla mnie gotowanie. Mam nadzieję, że moje gotowanie sprawia też przyjemność Boskiemu Marianowi. Dzisiaj skoro świt postanowiłam zrobić mu słodką niespodziankę w postaci cynamonowych muffinków z jabłkiem. To moje pierwsze muffinki, zrobione w foremkach do kruchych babeczek. Jestem z tego wypieku całkiem dumna :) Podaję poniżej przepis na 8 niewielkich muffinków, który jest zbiorem zmodyfikowanych przeze mnie przepisów z różnych stron internetowych.

SKŁADNIKI: tanie jak barszcz

1 spore jabłko

¾ szklanki mąki

2 łyżeczki proszku do pieczenia

Szczypta soli

1 górkowata łyżeczka cynamonu (wedle uznania mniej lub więcej)

3 łyżeczki cukru migdałowego

¼ szklanki cukru

1 małe jajko

1/3 szklanki mleka

2 duże łyżki rozpuszczonego masła

Smarujemy formę do muffinek masłem. Jeśli nie posiadacie specjalnej formy tak jak ja, posypcie dodatkowo foremki bułką tartą. Mieszamy w jednej misce suche składniki (mąka, cukier, cynamon, sól, proszek do pieczenia, cukier migdałowy). Następnie mieszamy w drugiej miseczce jajko, mleko i rozpuszczone masło. Do miseczki z suchymi składnikami wlewamy mokre oraz pokrojone w kosteczkę jabłko i wszytko mieszamy. Przekładamy masę do formy i wkładamy muffinki do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na około pół godziny.

Smacznego! :)

sobota, 3 października 2009

jesienna chandra






Dzisiejsze popołudnie było pochmurne i zimne. Tak bardzo pochmurne i zimne, że odpuściłam ambitne postanowienie wyjścia do czytelni. Wzorową studentką, ucząca się na bieżąco, byłam więc… aż do dzisiaj. W takie pochmurne, ciemne i zimne popołudnia nie mam żadnych ambicji. W ramach zapuszczania sadełka przed zimą (może być jeszcze zimniej?!) i poprawy wisielczego humoru upiekłam ciasto drożdżowe z gruszką i kruszonką z genialnego bloga Liski. Ciasto wyszło przepyszne! Nie zastąpiło mi, co prawda Boskiego Mariana, (którego brak fizycznej obecności sprawia, że jest mi jeszcze zimniej) ale bardzo umiliło ten wieczór. Poza tym uwielbiam drożdżowe wypieki. Nic nie budzi we mnie takiej dumy, jak ciasto drożdżowe, które ciągle mnie zaskakuje tym, że chce mi rosnąć! :) Polecam.

SKŁADNIKI: tanie jak barszcz

40 g świeżych drożdży
250 ml letniego mleka
120 g cukru
1 cukier waniliowy
100 g masła, roztopionego
1 jajko
szczypta soli
500 g mąki pszennej
1 gruszka średniej wielkości, obrana i pokrojone w plasterki (Liska użyła dwóch)

Drożdże mieszamy z łyżeczką cukru i 100 ml mleka. Odstawiamy na 15 minut aż "ruszą". Resztę mleka mieszamy z roztopionym masłem. Cukier, mąkę, sól, cukier waniliowy wsypujemy do miski. Wlewamy ostrożnie mleko z masłem i drożdże mieszając, dodajemy jajko. Lekko mieszamy, a następnie mikserem z końcówką do ciats drożdżowych wyrabiamy ciasto przez około 10-15 minut na średnich obrotach. Przelewamy ciasto do miseczki, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrastania na 1-2 godz. Wyrośnięte ciasto przekładamy do formy wyłożonej papierem. Wierzch delikatnie smarujemy oliwą/olejem/topionym masłem. Przykrawamy folią spożywczą i odstawić do wyrastania na ok. godzinę - ciasto powinno wypełnić formę. Na wierzchu układamy plasterki gruszki, posypujemy kruszonką (np. 100g mąki+50g cukru+50g masła+ szczypta soli i mieszamy w miseczce najlepiej ręcznie, aż zrobią się sypkie grudki; jeśli znacie inne przepisy na kruszonkę to wszystko jedno, którego użyjecie :)).Wkładamy ciasto do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 30-40 minut.


Smacznego! :)

ps. jesienne zdjęcie by R. Świątkowski, jesień 2008- chyba 2008 ;)


sobota, 26 września 2009

Ciasteczka dobre na wszystko


Boski Marian poza moim zasięgiem, rok akademicki jeszcze się nie zaczął a w pracy mam wolne aż do października. Jest to więc idealny moment na gotowanie w kuchni z widokiem na żółciejące kasztany. Jakiś czas temu przypomniał mi się smakołyk z dzieciństwa- ciasteczka ryżowe. Uwielbiałam je i chociaż mama bardzo rzadko je piekła zapamiętałam ich smak. Poprosiłam więc moja rodzicielkę o przepis. Wyszły jak zawsze cudownie kruche i lekkie. Ciasteczka mają tą wspaniałą właściwość, że są niewielkie, dlatego z powodzeniem można je zabierać ze sobą do pracy czy idąc w odwiedziny do cioci zapakować w ładne puzderko. Dobrze jest mieć taki wypiek w domu na wypadek gdyby stroskana przyjaciółka złożyła niespodziewaną wizytę. Jesiennym popołudniem, gdy za oknem coraz szybciej ciemno, kawa z mlekiem, ciasteczka i dobra książka to (przynajmniej dla mnie) idealny odpoczynek. Ponadto dom nigdy nie pachnie tak przytulnie jak w dniu kiedy piecze się słodkie ciasteczka. Polecam. :) I w przyszłym tygodniu tez je upiekę. Dla Boskiego Mariana. 

SKŁADNIKI (na 2 blachy; ja zrobiłam na jednej i mi się ciasteczka posklejały):
Kleik ryżowy dla niemowląt (taki niebieski, ja użyłam firmy „Nestle” 170 g)
1 szklanka cukru
1 margaryna
3 łyżki wiórków kokosowych
2 jajka
1 łyżka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego


Wszystkie składniki umieszczamy na stolnicy. Za pomocą noża siekamy je aż będą jednolite (jak na kruche ciasto). Potem wyrabiamy ciasto ręcznie przez chwile i lepimy z niego kuleczki kładąc je na blachę wyłożona papierem do pieczenia. Ciasteczka wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około 20 minut (aż się zarumienią). Można już wcinać lekko ostudzone. 

Smacznego! :)

wtorek, 22 września 2009

Rekonwalescencja


Na przyjazd Boskiego Mariana nadal byłam chora. Miałam jednak jakąś wewnętrzna potrzebę żeby mu coś upichcić. Na ciasto i drożdżowe bułeczki nie miałam siły, więc wpadłam na pomysł ugotowania zupy. Jest to potrawa pożywna i zdrowa. Idealna dla takich chorowitków jak ja. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Ugotowałam zupkę kartoflankę. Jest prosta i szybka w przygotowaniu.

SKŁADNIKI (na około 6 porcji): jeszcze taniej niż barszcz
Około 50 dag ziemniaków
2 spore marchewki
1 spora pietruszka
Ziele angielskie
2 listki laurowe
Ząbek czosnku
Około litra bulionu (może być na przykład z dwóch kostek rosołowych knora)
Dwie łyżki śmietany do zabielenia (jeśli ktoś nie lubi- nie jest konieczna)
Pieprz
Sól
Czerwona papryka

Gotujemy na kostkach rosołowych bulion. W tym czasie obieramy warzywa i kroimy wszystko w kosteczkę. Wrzucamy je do bulionu (lub żeby się nie pochlapać do garnka z warzywami wlewamy bulion :)). Dodajemy ziele angielskie, listki laurowe, łyżeczkę soli, sporo pieprzu, 2 szczypty czerwonej papryki i przeciśnięty przez praskę czosnek. Można coś pominąć, bądź zwiększyć czegoś ilość- przyprawy dodajemy według własnego uznania. Następnie gotujemy aż warzywa zmiękną, co trwa około 40 minut. Potem zdejmujemy z ognia, rozdzielamy za pomocą durszlaka warzywa od wywaru. Warzywa miksujemy blenderem, ale nie bez przesady- żeby nie było paćki. Z powrotem wrzucamy je do wywaru i dalej gotujemy około 15 minut. W tym momencie możemy dodać troszkę śmietany i doprawić zupę, jeśli np. jest za mało słona. Podawana prosto z gara jest bardzo gorąca i apetyczna :)

Smacznego!

Ciekawostka:

Dzięki królowej Bonie zestaw warzyw na bulion warzywny nazywa się dzisiaj w Polsce „włoszczyzną”. (Źródło: http://gregpio.blox.pl/2009/02/Wloszczyzna.html)

niedziela, 20 września 2009

Śliwkowa kuracja


Zaatakował mnie kilka dni temu wirus powszechnie znany jako tensknotus pospolitus spowodowany zbyt wielką odległością przestrzenną między mną a Boskim Marianem. Zanim jednak położyłam się z gorączka do łóżka, udało mi się spełnić prośbę mojej mamy pod tytułem: „zrób coś ze śliwkami”. Zrobiłam. Upiekłam ciasto ze śliwakmi. Najłatwiejsze ciasto świata znane w mojej rodzinie od pokoleń. Ja akurat miałam śliwki, ale równie dobrze może być każdy inny owoc. Najlepiej jednak smakuje z kawałkami śliwek i jabłek. 

SKŁADNIKI:
Kostka masła lub margaryna Kasia
4 jaja
1 ¼ szklanka cukru
Opakowanie cukru waniliowego
1 ¾ szklanki mąki
Łyżeczka proszku do pieczenia
Śliwki (ok. 30 dag)

Najpierw należy zająć się owocami. W przypadku śliwek wystarczy je przekroić na pół i wyjąć pestki. Następnie na małym ogniu rozpuszczamy masło. 

Potem wrzucamy do garnka 4 jaja, cukier i cukier waniliowy i miksujemy te składniki. Gdy składniki nabiorą jednolitej (słodkiej:)) masy stopniowo dosypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia. Następnie powoli dodajemy masło (nie może być gorące!) i ciągle miksujemy. Gdy masa się ujednolici przelewamy ją do brytfanki i układamy owoce. Ciasto wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy przez około godzinę. Należy przeprowadzić „próbę patyczka” czy ciasto na pewno jest upieczone. Po wyjęciu z piekarnika i wystygnięciu podajemy posypane cukrem pudrem.

Smacznego! :)

Ciekawostka

Poczęstowałam ciastem moją staruszkę-sąsiadkę, która sprzedała mi świetny pomysł. Ponieważ w cieście owoce łatwo opadają na dno, należy po ostygnięciu odwrócić ciatso i posypać cukrem pudrem druga stronę wypieku. W ten sposób nasze dzieło będzie wyglądało jeszcze bardziej kusząco! :)

niedziela, 13 września 2009

Zaległości


Ostatnimi czasy trochę się opuściłam z wpisami na bloga, dlatego dzisiaj nadrabiam i przygotowałam dla Was dwa przepisy. Obydwa drożdżowe i proste.



Pierwszy z nich, to zmodyfikowany przeze mnie przepis Liski na bułeczki pszenne. To faworyt moich rodziców wśród sporządzanych przeze mnie wypieków. Dodatkowo Boski Marian wykazał się kulinarną pomysłowością, gdy ostatnio mu je zrobiłam i podpowiedział mi jak można ten przepis jeszcze smaczniej zmodyfikować.

II 
Inspirację na kolejny przepis zaczerpnęłam z tej strony. Ten drożdżowy wypiek powstał kilka dni temu specjalnie dla Boskiego Mariana. Od jakiegoś czasu wyobrażałam sobie siebie jako idealną gospodynię, która skoro świt serwuje dopiero co upieczone pieczywo Boskiemu Marianowi i gromadce naszych potencjalnych dzieci ;) Niestety fakty rozczarowują. Drożdżowe wypieki potrzebują czasu na to żeby urosnąć. Na szczęście na tą chwilę tryb życia Boskiego Mariana i mój różni się, również co do godziny pobudki. Wstałam więc chwile przed ósmą, względnie wyspana i w piżamie zaczęłam przygotowywać ciasto. Już chwilę po 11.00 miałam gotowy wypiek z którego sporządziłam mu pyszne śniadanko :)

I BUŁECZKI PSZENNE 

SKŁADNIKI: 
1 małe jajko 
200 ml zimnego mleka 
8 g świeżych drożdży 
2 łyżeczki cukru 
50 g zimnego, pokrojonego w kostkę masła 
340 g białej mąki 
7 g soli morskiej 
do posypania: plasterki boczku, ser, cebula i co tylko przyjdzie do głowy 

Zaczynamy od zrobienia rozczynu z drożdży wsypując do nich cukier i 4 łyżki zimnego mleka. Dokładnie mieszamy. Ucieramy mąkę z solą i masłem. Dodajemy do mąki gotowy rozczyn. Następnie powoli wlewamy pozostałe mleko, a na końcu lekko rozbełtane jajko. W przepisie Liski poleca ona wyrabiać rękoma. Ja jednak używam miksera z końcówka do ciasta drożdżowego. Przenosimy ciasto do miski i odstawiamy na 1,5-2 godziny przykryte ściereczką aż podwoi swoja objętość.

Po tym czasie wykładamy ciasto na blachę z papierem do pieczenia. W oryginalnie formujemy z ciasta małe bułeczki. Ja jednak układam z ciasta placuszki wielkości dłoni, dzięki czemu są bardzo chrupiące i idealne, jako przekąska do domowego kina w sobotnie popołudnie :) Warto zostawić odstępy miedzy ciastem na blaszce, żeby się nie pozrastały za specjalnie. Smarujemy bułeczki delikatnie mlekiem, następnie posypujemy, czym chcemy. Ja tym razem posypałam je pokrojonym w kosteczkę boczkiem i startym, żółtym serem. Boski Marian świetnie doradził, że dopełnieniem tej pysznej przekąski byłaby cebulka.

Wstawiamy ciasto do piekarnika nagrzanego do temperatury 230 stopni na pięć minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy kolejne 10-15 minut. Najlepsze w ciągu pierwszych 24 godzin. Nie jest to jednak problem, bo znikają bardzo szybko :) 

II Bułka na piwie 

SKŁADNIKI: 
73 dag mąki pszennej chlebowej 
250 ml jasnego piwa 
pół szklanki (125 ml) ciepłej wody 
25 g świeżych drożdży lub 12 g drożdży suchych (3 łyżeczki) 
50 g roztopionego masła 
1,5 łyżeczki soli 
1 łyżeczka cukru 
jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka - do posmarowania 
mak, sezam lub inne ziarna - do posypania 

Robimy rozczyn z pół szklanki wody, cukru, drożdży i 2 łyżek mąki. Odstawiamy na 10 - 15 minut. Jak zaczyn 'ruszy' dodajemy piwo (powinno być w temperaturze pokojowej), roztopione masło i mąkę wymieszaną z solą. Według przepisu wyrabiamy ręcznie, ale ja zrobiłam w przepisie powyżej. Ciasto powinno być elastyczne, ale miękkie. Odstawić do podwojenia objętości, na około 1 godzinę. 

Po tym czasie można albo formować w dłoni niewielkie kulki, układać na blaszce (wyłożonej papierem do pieczenia), albo jak ja, włożyć je do keksówki, aby upiec długą bułeczkę. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut w ciepłym miejscu do napuszenia. Po napuszeniu smarujemy jajkiem roztrzepanym z mlekiem, obsypujemy ziarnem. Pieczemy około 20 - 25 minut w temperaturze 200ºC, do zezłocenia.

Smacznego! :) 


Ciekawostka: 

Drożdże to rodzaj jednokomórkowych grzybów. (Źródło: wikipedia)




ps. na zdjęciu bułeczki pszenne

środa, 9 września 2009

Duma

Kokosanki-Mama Boskiego Mariana powiedziała, że są lepsze niż z cukierni. Nic więcej dodawać nie muszę. Przepis zaczerpnęłam od Niny

SKŁADNIKI: (mi wyszła z tego przepisu cała blacha małych, zgrabnych kokosanek)
2 jajka
140 g cukru pudru (3/4 szklanki)- osobiście polecam troszkę mniej cukru, bo i tak są bardzo, bardzo słodkie
200 g wiórek kokosowych

Białka ubijamy mikserem na sztywno (tak, aby po odwróceniu naczynia do góry dnem idealnie się go trzymały). Na koniec ubijania na wolniejszych obrotach dodajemy cukier, żółtka i dalej ubijamy. Wsypujemy wiórki kokosowe i mieszamy dokładnie masę. 

Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy lepione w dłoniach kuleczki z powstałej masy. Można także wykładać masę łyżką, ale wtedy mają kształt nieokreślony i są dużo mniej kuszące :) Pieczemy w nagrzanym piekarniku w temperaturze 170 stopni około 15-20 minut. Kokosanki są gotowe, gdy mają zarumieniony spód i wierzchnia skórkę, a w środku pozostają mięciutkie (warto sprawdzić patyczkiem). 

Smacznego!


Ciekawostka

Baton Bounty składa się w tylko w 21% z wiórków kokosowych. 



wtorek, 8 września 2009

Od początku

Na początku należałoby napisać jak to się stało, że zaczęłam gotować. Sama w to do końca nie wierzę, nie mówiąc o moich bliskich ;) Wszystko zaczęło się z miłości do Boskiego Mariana. Był to początek sierpnia, gdy Boski Marian postanowił mnie odwiedzić. Nie widzieliśmy się szmat czasu, więc chciałam żeby było odświętnie i magicznie i fiołkowato. Postanowiłam zbliżyć się do ideału     i coś mu wreszcie upiec. Wtedy naszło mnie na cynamon. Zresztą nie dziwne- to moja ulubiona przyprawa. I tak przypomniałam sobie ciasto, które dostałam na 17 urodziny od koleżanki ze szkoły średniej- ciasto marchewkowe. Podarunek ten był bardzo spektakularnym gdyż został mi wręczony na dworcu centralnym z wbitą po środku białą, dużą świecą (wyglądającą trochę jak gromnica :D). Znalazłam w sieci najprostszy przepis z największą ilością cynamonu na ciasto marchewkowe i dzielę się nim z Wami poniżej. Niestety nie pamiętam, na jakiej stronie znalazłam tą inspirację, ale jestem wdzięczna tej nieznanej mi osobie. Wraz ze wzrostem ciasta w piekarniku wzrastało moje kulinarne ego. Dzięki temu niesamowicie smacznemu plackowi, (który smakuje trochę jak piernik i zachowuje świeżość przez kilka dni!:)) dowiedziałam się jak wspaniałą sprawą jest gotować pyszności dla kogoś, kogo się kocha. Polecam! :)

SKŁADNIKI (spora porcja):
1 i ¼ szklanki oleju
4 jaja
2 szklanki drobno utartej marchewki (około 4, 5 marchewek)
2 szklanki mąki
2 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu (u mnie z górką:))
2 łyżeczki (płaskie) sody oczyszczonej
Szczypta soli
(według uznania można dodać orzechy bądź rodzynki i dodawać go po cynamonie do ciasta)

Ucieramy jaja z cukrem na puszystą masę. Dodajemy stopniowo mąkę i olej, na końcu marchew, proszek do pieczenia, sodę, cynamon. Użyłam do tego zwykłego miksera. Wykładamy na wyłożona papierem do pieczenia brytfannę. Pieczemy w nagrzanym piekarniku w temperaturze 180 stopni przez około 40 minut. 

Po upieczeniu i wystudzeniu posypałam cukrem pudrem. Można także sporządzić polewę (np. gotować na małym ogniu aż do rozpuszczenia cukru: czubatą łyżkę kakao, 4 łyżeczki cukru, łyżeczkę masła i 2 łyżeczki zimnej wody). Uważam jednak, że ciasto jets wystarczająco słodkie po prostu z cukrem pudrem.

Smacznego :)
Ciekawostka
Cynamon ma właściwości antyseptyczne i orzeźwiające. Wzmacnia i ożywia tkanki. Poprawia trawienie. Pomocny na przeziębienia i kaszel. ( A. Dasa "Kuchnia Kryszny. Indyjskie potrawy wegetariańskie")

poniedziałek, 7 września 2009

Warząchew pełna miłości

Mój Boski Marian ma poprawkę z postępowania cywilnego, więc zakuwa. Dziś, gdy wpadłam mu trochę poprzeszkadzać, na pytanie czy jadł obiad odpowiedział, że jadł późno śniadanie. Jako świeżo upieczona kucharka (to szaleństwo trwa może 2 tygodnie;)) zapragnęłam się kulinarnie wykazać mojej miłości. Sprawa nie była prosta. Boski Marian oznajmił, że nie jest głodny „ale kebaba by ofryzował”. Sprytnie wybrnęłam dzięki Kornikowi i jej przepisowi na wrapy z kurczakiem . Smakowały bardziej jak tortilla z McDonald’s niż kebab, mimo to Boski Marian patrzył na mnie dzięki nim z uwielbieniem. Poza tym pieprz cayenne jest (sprawdzonym przeze mnie dzisiaj) afrodyzjakiem;) Podaję poniżej kornikowy przepis na dwie porcje.

SKŁADNIKI: tanie jak barszcz
4 tortille pszenne
2 piersi z kurczaka (mi z takiej ilości wychodzą trzy porcje)
1/2 czerwonej papryczki chilli (wykorzystałam w zamiast tego przyprawę „ostra papryka” firmy KAMIS i było wystarczająco ostro:))
2 pomidory rzymskie
ogórek surowy
mała cebulka dymka
1/4 główki sałaty lodowej
oliwa

SKŁADNIKI NA SOS:
4 łyżki majonezu
2 łyżki kwaśnej śmietany lub jogurtu
łyżka ostrego sosu chilli
sok i skórka starta z 1/4 limonki
1/2 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
szczypta soli
szczypta kurkumy (ja o niej zapomniałam w czasie pichcenia, ale może i dobrze wyszło, bo nie każdy przepada za ta przyprawą)

Zaczynamy od sosu - majonez mieszamy ze śmietaną, dodajemy pieprz kajeński, sól i sos chilli. Mieszamy. Następnie dodajemy sok i startą skórkę z limonki. Na końcu wsypujemy kurkumę i wszystko razem mieszamy. Odstawiamy sos do lodówki.

Piersi z kurczaka kroimy w kostkę, doprawiamy solą i pieprzem, smażymy na oliwie. Pod koniec smażenia dodajemy pokrojoną w cienkie paseczki papryczkę.

Sałatę, pomidory i ogórka kroimy. Wsypujemy do miski. Dodajemy cebulkę pokrojoną w cienkie krążki. Przyprawiamy sola i pieprzem.

Każdy placek tortilli kładziemy na suchej gorącej patelni, by się przyrumieniły. Zdejmujemy i smarujemy sosem. Wykładamy na każdą tortillę porcję kurczaka i po porcji warzyw, zostawiając odstęp od brzegów. Możemy wrapy złożyć po prostu na pół lub w kieszonki, inwencja twórcza dozwolona.

Smacznego!

Ciekawostka

warząchew «dawna, duża, drewniana łyżka kuchenna» (źródło: http://sjp.pwn.pl/)