poniedziałek, 24 grudnia 2012

Na ostatnią chwilę


Jeśli jeszcze siedzicie w kuchni, a potraw na Wigilię macie 11, to mam dla Was świetną, ekspresową propozycję na tartę z łososiem. Przepis na farsz pochodzi od koleżanki mamy z pracy i jest naprawdę świetny! Do tego moje kruche ciasto, przyprawy i jest bosko. Myślę, że na stałe zagości na naszym stole, nie tylko w Wigilię.


SKŁADNIKI
2 szklanki mąki
¾ kostki masła
1 żółtko
1 łyżka zimnej wody
1 opakowanie wędzonego łososia
1 opakowanie śmietany 36%
½ pora
Lubczyk, sól, pieprz, kminek, gałka muszkatołowa, świeża bazylia









Na blacie zagiatamy kruche ciasto z mąki, masła, żółtka i zimnej wody. Dodajmey sól, pieprz i lubczyk. Następnie ¾ ciasta wykładamy w foremce wysmarowanje masłem i posypanej bułką tartą. Mieszamy śmietanę z porem pokrojonym w drobne okręgi, pieprzem, kminkiem i gałka muszkatołową. Smarujemy tym farszem ciasto. Na wierzch wykładamy pokrojone w kostkę plastry łososia. Całość ozdabiamy paseczkami z pozostałego ciasta (ja ułożyłam z nich kształt choinki) i posypujemy świeżą bazylią. Pieczemy około godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Smacznych Świąt :)


niedziela, 23 grudnia 2012

Zastęp brzydkich aniołków




Boski Marian, moja rodzina i przyjaciele nie mają ze mną lekko. Bardzo lubię dawać na święta własnoręcznie zrobione drobiazgi na choinkę. Trzeba przy tym podkreślić, że nie grzeszę talentami plastycznymi. W tym roku wyszły mi WYJĄTKOWO brzydkie pierniczkowe aniołki. Pokrycie ich czerwonym lukrem sprawiło, że wyglądają dość… upiornie :) Nie pomogły nawet witrażyki w brzuszkach, które zrobiłam im z pokruszonych landrynek (i byłam bardzo z tego dumna). Jednak poświęciłam na ich przygotowanie pół dnia i włożyłam dużo serca, więc nie mogłam ich nie rozdać. Tym sposobem, na choinkach moich najbliższych wiszą brzydkie aniołki i mam nadzieję, że wprowadzają ich w dobry nastrój. 










Niektórym bliskim odpuściłam tą (wątpliwą) przyjemność posiadania ode mnie anioła, dochodząc do wniosku, że skoro nie napatoczyli się w okresie przedświątecznym, nie będę ich nękać pocztą takimi brzydactwami – jeszcze uznaliby to za zwiastun końca świata ;) 








Mam to szczęście, że moi przyjaciele nie specjalnie przejmują się moim beztalenciem w dziedzinach plastycznych. Boski Marian nawet łże, że aniołki są ładne. Dlatego też, z  okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo radości i bliskich, którzy będą akceptować Was takimi, jakimi jesteście.





środa, 28 listopada 2012

Ziemniaczany dodatek


Kiedyś moja ciotka opowiadała o pysznych ziemniaczanych różyczkach, które jadła na jakimś sylwestrowym balu. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że to musiało być dobrze przyprawione puree ziemniaczane, następnie zapieczone w piekarniku. Stwierdziłyśmy, że musimy kiedyś spróbować zrobić coś takiego w domu. No i podjęłam udaną próbę – to genialny dodatek do obiadu! Różyczki z ziemniaków są delikatne w środku i chrupiące na zewnątrz. Wyglądają tak smakowicie, że Boski Marian jak je zobaczył zjadł pierwszą prosto z blachy – powiedział, że po prostu musiał spróbować. Potem w ekspresowym tempie zjadł ich sporą porcję przygotowaną do obiadu. Moja improwizacja okazała się strzałem w dziesiątkę, polecam!




SKŁADNIKI
Około 40 dag ziemniaków
¼ szklanki mleka
1 łyżka masła
1 mała cebula
Stary, żółty ser
Sól, pieprz, świeża bazylia







Ziemniaki gotujemy do miękkości. Cebulę kroimy w drobną kostkę i szklimy na patelni. Następnie odcedzamy z  tłuszczu. Ugotowane ziemniaki rozbijamy tłuczkiem z masłem, mlekiem, cebulą i przyprawami. Gotową masę przeciskamy przez maszynkę do robienia ozdób tortowych lub rękaw cukierniczy – tworząc na blasze wyłożonej papierem zgrabne różyczki. Posypujemy je startym serem i pieczemy około 20 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (aż ziemniaczany smakołyk się ozłoci). Ja podałam je z gulaszem i surówką. Są świetnym dodatkiem do obiadu, ale również ciekawą przekąską.

Smacznego! :)




piątek, 9 listopada 2012

W poszukiwaniu zaginionego ciasta



Do domu wrócili rodzice. Słyszę ewidentnie, że czegoś szukają w kuchni (szafki, lodówka, kuchenka). Wychodzę i pytam, czego szukają. Odpo: „Gdzie schowałaś ciasto?!
Nie piekłam ciasta, tylko ciasteczka, które sprowokowały domowników do poszukiwań swoim pięknym zapachem. I położyłam je w ich pokoju, na środku stołu. Te same ciasteczka, dałam Boskiemu Marianowi na drogę, gdy już się rozejdziemy. Zjadł 3 z 4 miedzy stacją metro Dworzec Gdański a metro Plac Wilsona. Ostatniego zostawił sobie na potem jak to określił. I jak mogłabym, nie piec ciast i ciasteczek, skoro dają tyle radości moim najbliższym! Ukryłam też trochę na spotkanie ze znajomymi (bez obaw Małgosiu i Bartłomieju:)). A ciasteczka to kolorowa improwizacja na te szare dni. Wielokrotnie widziałam fotografie ciastek z m&m’sami i zapragnęłam też takie cuda zrobić. Do swojego przepisu na kruche ciasto dodałam więc kolorowe draże i kakao. Wyszły bardzo smakowite i bajecznie kolorowe! Polecam!

SKŁADNIKI (na 3 blachy ciasteczek, które znikają w mgnieniu oka)



1 ¾ szklanki mąki
½ szklanki cukru
1 kostka masła roślinnego
½ torebki cukru wanilinowego
½ łyżeczka proszku do pieczenia
1 jajko
1 łyżka jogurtu greckiego
2 łyżeczki kakao
200g m&m’sów (tych czekoladowych, bez orzeszka)
 



Pół paczki m&m’sów rozgniatamy tłuczkiem do mięsa (może też nadać się. Mąkę, cukry, proszek do pieczenia, masło, jogurt, kakao, jajko i rozgniecione m&m’sy siekamy na stolnicy i zagniatamy. Odstawimy na 30-45 minut do lodówki. Następnie rozwałkowujemy ciasto i wykrawamy ciasteczka. Wykładamy je na blasze na papierze do pieczenia i ozdabiamy całymi m&m’sami. Pieczemy w piekarniku nagrzany do 200 stopni przez około 15 minut. Ważne, żeby ich za bardzo nie spiec, bo wtedy m&m’sy robią się za twarde (chociaż mama spałaszowała odłożone przeze mnie z najtwardszej partii ciasteczka i powiedziała, że nie wie o co mi chodzi).


Smacznego! :)

poniedziałek, 22 października 2012

Cud miód i orzeszki





Niedziela bez domowego ciasta to nie niedziela. Wczoraj wypróbowałam więc przepis, który „chodził” za mną od dłuższego czasu – Tradycyjne żydowskie ciasto miodowe. Nie wiem, na ile jest ono tradycyjne, ale tak twierdzi autor książki, w której znalazłam ten przepis, Avner Laskin (Miód. Ponad 75 smakowitych i zdrowych przepisów). Proporcje składników pozmieniałam zgodnie z moimi preferencjami (zwłaszcza ilość miodu, co moim zdaniem uchroniło wypiek od zakalca). Nie miałam też pod ręką niektórych składników przepisu, ale zastąpiłam je według swoich preferencji. Po mojej małej improwizacji ciasto wyszło przepyszne! W trakcie doglądania wypieku zaatakował mnie piekarnik, jednak było warto. Boski Marian był aż zaskoczony smakowitością ciasta – wygląda dosyć niepozornie w porównaniu ze smakiem, który posiada. Boski Marian przyznał się, że nawet marzył o zjedzeniu tego ciasta jadąc dziś do mnie. Natomiast mój tata stwierdził, że to najlepsze ciasto, jakie do tej pory upiekłam. „Ty też możesz zostać bohaterem w swoim domu” i upiec to pyszne ciasto – mocno zachęcam! Ten aromatyczny placek jest wprost idealnym smakiem na jesień.

SKŁADNIKI (na jedną keksówkę)
250 g margaryny „Kasi”
1 szklanka cukru
½ szklanki miodu
3 jajka
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej rozpuszczona w dwóch łyżeczkach przegotowanej wody
1 ½ szklanka mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki cynamonu
½ szklanki tartych orzechów włoskich
3 łyżki żurawiny ze słoiczka

Najpierw ucieramy mikserem margarynę z cukrem. Kolejno dodajemy jajka. Potem miksujemy wszystko z miodem, kawą, cynamonem, mąką i proszkiem do pieczenia. Gdy masa będzie jednolita dodajemy do niej starte orzechy i żurawinę, a następnie delikatnie mieszamy całość. Przekładamy ciasto do brytfanki wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą. Pieczemy około 50 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni, aż wypiek przejdzie test patyczka. Podajemy ostygnięte i posypane cukrem pudrem.

Smacznego! :)


sobota, 13 października 2012

Poproszę o dokładkę!


Kopytka to klasyka. W dodatku lubiana przez każdego. Ja najbardziej lubię w towarzystwie sosu pieczarkowego. I taką oto klasyczną potrawę zrobiłam po raz pierwszy jakiś czas temu. Partia numer jeden była absolutnie za długo gotowana, ale już następne 10 kopytek wyszło dobrych, a każde kolejne coraz bardziej idealne w smaku. Nad kształtem muszę jeszcze trochę popdacowac, jak widac na załączonej fotografii. Efekt był jednak taki, że Boski Marian po raz pierwszy poprosił mnie o dokładkę! Poniżej przepis.
 




SKŁADNIKI
Ziemniaki
Mąka pszenna
1 jajko
1 żółtko
Sól, pieprz
Gar wrzącej wody








Może to Was zaskoczyć, ale nie podałam proporcji. Robiąc zarówno kopytka, jak i kluski śląskie, korzystam ze sprytnego sposobu mojej mamy: Ugotowane ziemniaki (najlepiej dzień wcześniej), przeciskamy przez praskę (jeśli nie masz, lub nie masz na to czasu, równie dobrze możesz je porządnie rozgnieść) i wykładamy na stolnicy w kształcie okręgu. 1/3 tego okręgu z ziemniaków odsuwamy na bok i wypełniamy „dziurę” mąką. Dodajemy jajko, żółtko, przyprawy i zagniatamy. Rozwałkowujemy ciasto, dzielimy je na części i formujemy podłużne wałki. Wałek lekko spłaszczamy i odcinamy ostrym nożem ukośne kopytka. Wrzucamy je do osolonej, wrzącej wody i delikatnie mieszamy. Gotujemy około 1½  - 2 minuty od wypłynięcia ich na powierzchnię.


Kopytka można podawać zaraz po ugotowaniu, lub (tak jak ja lubię najbardziej) po lekkim obsmażeniu na patelni. Do tego sosik pieczarkowy i jest bajka! :)

Smacznego! :)

czwartek, 27 września 2012

Coś na ząb


Moja mama niecierpki grochu i fasoli. Warzywa strączkowe podpadły jej w dzieciństwie i od tej pory ich unika. Ja jednak uwielbiam zarówno groch jak i fasolę, a że moich rodziców nie było, przyrządziłam Boskiemu Marianowi i mnie na kolację fantastyczną pastę na kanapki z czerwonej fasoli. Dodałam do niej czosnek, ponieważ ostatnio jestem wiecznie chora. Pasta wyszła doskonała. Podałam ją na ciabatych z oliwkami i posypałam startym, żółtym serem. Boski Marian zjadł ze smakiem, a następnego dnia tata również docenił ów wynalazek. Ponadto ta pasta ma piękny, różowy kolor. Polecam!

 


SKŁADNIKI (na 8 porcji)
100 dag twarogu półtłustego

1 ząbek czosnku
1 cebula
1 puszka czerwonej fasoli
Sól, pieprz, pierz Cayenne




Fasolę odsączamy na sitku. Cebulę i czosnek obieramy. Wszystkie składniki, razem z przyprawami miażdżymy blenderem, aż nabiorą jednolitej konsystencji. Podajemy ze świeżym pieczywem i opcjonalnie żółtym serem.

Smacznego! :)

niedziela, 23 września 2012

Czekoladowy odpoczynek




Boski Marian ma ostatnio dużo nauki. Z tego względu staram się go kulinarnie rozpieszczać jak się tylko da, kiedy robi sobie chwilę przerwy. Uwielbia wszystko co słodkie, dlatego upiekłam dla niego wczoraj przepyszne ciasto czekoladowe. Przepis zaczerpnęłam i lekko zmieniłam od Arabeski (głównie zredukowałam ilość cukru. Niecodziennym składnikiem tego ciasta jest coca-cola, dzięki której wypiek jest wilgotny i esencjonalny. Myślę, że będzie to przepis, który często będzie gościł w moim piekarniku. Boski Marian był uradowany już po 20 minutach pieczenia, kiedy w całym mieszkaniu było czuć słodkie zapachy. Serdecznie polecam wszystkim łasuchom.

 




SKŁADNIKI (na 1 tortownicę)
1 ½ szklanki mąki
1 szklanka cukru (ja dałam jeszcze mniej, tylko ¾)
3 łyżki z górką kakao
1 szczypta soli
220 gr masła
¾ szklanki coca-coli
1/3 szklanki mleka
2 jajka
1 opakowanie cukru wanilinowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia







Masło roztapiamy na wolnym ogniu i odstawiamy do wystygnięcia. Miksujemy jajka i dodajemy do nich coca-colę, mleko oraz masło. Do drugiej miski wsypujemy mąkę, cukier, cukier wanilinowy, kakao, sól i proszek do pieczenia. Mokre składniki wlewamy do suchych i mieszamy delikatnie aż będą mieć jednolitą masę. Pieczemy około godziny w piekarniku o temperaturze 180-200 stopni.

Smacznego! :)


czwartek, 20 września 2012

W międzyczasie



Czasem naprawdę trudno znaleźć chwile na gotowanie. Z reguły, jest to aktywność czasochłonna – ale nie musi. Poniżej przedstawiam przepis na szybki i bardzo smaczny obiad –
pierś z kurczaka w sosie pieczarkowym. Na pewno jest zdrowszy niż „zamówienie pizzy”, a czas wykonania powinien nie przekroczyć 30 minut! Boski Marian zjada ta potrawę zawsze z niekłamaną przyjemnością. Polecam!
 




SKŁADNIKI
1 podwójna pierś z kurczaka
2 cebule
40 dag pieczarek
1 pęczek szczypiorku
1 łyżka śmietany
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
¾ szklanki bulionu (z ½ kostki rosołowej lub swojej „produkcji”)
Sól, pieprz, pieprz Cayenne
Olej do smażenia



W szklance rozpuszczamy we wrzątku pół kostki rosołowej. Cebule kroimy w kostkę i szklimy na oleju. Dodajemy do niej pokrojoną w kostkę pierś z kurczaka. Pieczarki obieramy i kroimy lub ścieramy na tarce w talarki. Dodajemy do patelni. Gdy pieczarki będą już odpowiednie, zalewamy wszystko bulionem. W szklance mieszamy łyżkę sosu ze śmietaną i mąką ziemniaczaną, a następnie dodajemy do sosu. Dodajemy posiekany szczypiorek. Mieszany, doprawiamy i dusimy na małym ogniu, aż nabierze odpowiedniej konsystencji. Można podawać w dowolnym wariancie – z ryżem, ziemniakami, kaszą czy makaronem.

Smacznego! :)

niedziela, 16 września 2012

Niedzielna klasyka i szczypta ekonomii



Co to za niedziela bez rosołu? A rosół można wykorzystać do zrobienia znakomitej zapiekanki. Obiad dwa w jednym – bardzo ekonomiczne rozwiązanie (oszczędzamy czas i pieniądze). Poniżej podaję więc przepis na klasykę niedzielnego obiadu w mojej rodzince:
rosół i zapiekanka ziemniaczana. Boski Marian wcinał i nie ma nic przeciwko, żeby kontynuować tę tradycję kiedyś w naszej rodzinie. Zapiekanką poczęstowałam ostatnio Kasię, moją przyjaciółkę. Bardzo jej zasmakowała, a ponieważ jest magistrem matematyki, na pewno docenia też ekonomiczność tego obiadu. Polecam!

SKŁADNIKI - ROSÓŁ
2 udka kurze
2 marchewki
1 pietruszka
½ selera
1 cebula
1 pęczek natki pietruszki
Sól, pieprz, szczypta cukru, liście laurowe

SKŁADNIKI - ZAPIEKANKA
Marchewka i mięso z rosołu
2 cebule
½ kg ziemniaków
30 dag sera żółtego
½ szklanki mleka
½ szklanki śmietany
2 jajka
Sól, pieprz, czerwona papryka
Olej do smażenia

Przepis na rosół

Wodę i mięso gotujemy w dużym garczku na małym ogniu. Zdejmujemy tłuszcz z wierzchu, wrzucamy obraną marchewkę, pietruszkę oraz seler. Doprawiamy i dodajemy pęczek natki pietruszki. Cebulę obieramy ze skórki i prażymy nad palnikiem. Dodajemy do rosołu. Gotujemy wszystko na małym ogniu i ewentualnie jeszcze doprawiamy do smaku. Podajemy ciepły z makaronem. Rosół można następnego dnia wykorzystać do ugotowania innej zupy (ja na rozcieńczonym wywarze ugotowałam znakomity krem z cukinii).

Przepis na zapiekankę

Ziemniaki obieramy i kroimy w talarki. Gotujemy, aż będą pół – miękkie w osolonej wodzie. Skubiemy mięso małe kawałki. Marchewkę kroimy w talarki. Cebule pokrojoną w kostkę szklimy na patelni. Ser ścieramy na tarce na dużych oczkach, mieszamy ze śmietaną, mlekiem  oraz doprawiamy.  Do naczynia żaroodpornego wysmarowanego masłem wrzucamy warzywa i mięso, a następnie polewamy serowym sosem. Pieczemy około 40 – 50 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni.


Smacznego! :)

czwartek, 13 września 2012

Twarożek na dobry początek



Biały ser uwielbiam. Poza twarożkiem klasycznym, ze szczypiorkiem i cebulką, wspaniały jest pikantny twarożek robiony od lat przez moją mamę. Ostatnio Boski Marian wspominał kolację, na której mama go zaserwowała. Kolacja była jakieś 2 tygodnie temu, więc tęsknota Boskiego Mariana za tym smakiem dała mi do myślenia. Dlatego dzisiaj dzielę się z Wami tym prostym przepisem na twarożek, którego nie da się zapomnieć. Boski Marian był oczywiście zachwycony takim drugim śniadankiem.  

 

SKŁADNIKI (na kanapki dla czterech osób)
250g białego sera (najlepiej półtłusty)
1 łyżeczka z górką koncentratu pomidorowego
1 ząbek czosnku
1 łyżka śmietany
Sól, pieprz






Czosnek przeciskamy przez praskę i dodajemy do reszty składników. Rozdrabniamy całość widelcem i doprawiamy do smaku. Podajemy na pieczywie z masełkiem.

Smacznego! :)




piątek, 7 września 2012

Trzy latka




Trzyletnie dziecko potrafi już chodzić i biegać, z reguły nie ma też problemów w prostych sytuacjach komunikacyjnych. Jednak dziecko w tym wieku dopiero uczy się samodzielności. Podejmuje próby samodzielnego jedzenia i udaje dorosłych w ich codziennych czynnościach. I ja tak samo. Mija trzeci rok od kiedy założyłam bloga i od kiedy zaczęłam gotować. Staram się naśladować mistrzów z mojego otoczenia (mamy, babcie, ciocie…) i tych bardziej odległych (z namiętnością oglądam kulinarne programy i czytam książki kucharskie). Choć w teorii wyglądam już w kuchni dosyć swobodnie, to jeszcze wiele przede mną. Jest całe mnóstwo składników, których nie odważyłam się jeszcze użyć podczas pichcenia. Mam też w zanadrzu parę potraw, które chciałabym w przyszłości serwować, ale w przyrządzaniu ich brakuje mi jeszcze perfekcji. Uwielbiam gotować i obiecuję, że przez kolejny rok, będę nadal się z Wami dzielić swoimi kulinarnymi przygodami ze szczyptą Boskiego Mariana. A poniżej przepis na śmietankowy tort kajmakowy, który upiekłam na tą specjalną okazję. Przy robieniu kremu zaangażował się Boski Marian. Oprócz przydzielonych mu przeze mnie zadań, był też entuzjastycznym kontrolerem jakości smaku poszczególnych składników kremu ;)

 



SKŁADNIKI
Składniki na biszkopt (najlepiej upiec go dzień wcześniej, żeby miał czas na ostygnięcie w piekarniku)
1 opakowanie galaretki truskawkowej
1 szklanka wody przygotowanej
1 opakowanie borówek amerykańskich
200 ml śmietany 30%
250 g serka mascarpone
1 puszka ugotowanego kremu kajmakowego
1 szklanka mocnej kawy
1 kieliszek spirytusu spożywczego
1 łyżka cukru
Wiórki kokosowe, czekoladowa posypka itp. do ozdoby




Biszkopt pieczemy według własnego  uznania lub korzystając z mojego przepisu (który naprawdę polecam). Przekrajamy biszkopt na pół i nasączamy go ostygniętą kawą ze spirytusem i cukrem. Truskawkową galaretkę rozpuszczamy w szerokim naczyniu w 1 szklance przegotowanej wody. Wrzucamy do niej umyte borówki i odstawiamy do zastygnięcia. Gotową galaretkę kroimy w paseczki i wykładamy na pierwszym spodzie ciasta. Śmietanę miksujemy i mieszamy dokładnie z serkiem mascarpone. Miksujemy kajmak i powoli dodajemy do niego ubita śmietanę z serkiem. Gotowy krem odstawiamy na 2-4 godziny do lodówki, aby był łatwiejszy do nakładania (można też dodać trochę mniej śmietany, żeby był gęstszy!). Wykładamy krem pomiędzy galaretkę, nakładamy drugą część biszkoptu i smarujemy całość kremem. Ozdabiamy wedle uznania. Odstawiamy na 4-6 godziny do lodówki i gotowe! :)


Smacznego! :)


piątek, 24 sierpnia 2012

Drodzy działkowicze!


Sezon działkowo – grillowy powoli dobiega końca. Ostatnie dni słońca należy jednak wykorzystać do granic możliwości! Ogólnie rzecz biorąc, na moim blogu jest bardzo mało sałatek, bo przyznaję, że nie lubię ich robić. Dużo krojenia, mało zabawy :) Jest jednak parę standardów, które uwielbiam i do nich należy kolorowa sałatka przepisu cioci Hani. Rok temu skosztowałyśmy ją z mamą na grillowej wyżerce i od tej pory często ją przyrządzamy na tego typu wypady oraz do letnich obiadów. Ostatni raz zrobiłam ją parę dni temu na działkę u Kuby – cieszyła się ogromnym powodzeniem, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami przepisem. Nawet Boski Marian z ochota ją wcina, mimo że zielenina nie jest jego ulubionym przysmakiem. Polecam serdecznie na ostatnie grillowania w tym roku.



SKŁADNIKI (na dużą miskę sałatki)
Ok. 700g świeżych liści szpinaku
Ok. 400g roszponki
1 opakowanie suszonej żurawiny
250 g sera mozzarella
 3 łyżki pestek dyni
½ szklanki winegret (ja użyła domowego winegretu mojej mamy, ale jak nie robicie sami, to od biedy może być gotowy)
2 łyżki oliwy z oliwek
3 ząbki czosnku


Szpinak i roszponkę dokładnie myjemy i odsączamy na sitku. Żurawinę zalewamy wrzątkiem i czekamy pół godziny aż zmięknie. Następnie odsączamy ja na sitku. Pestki dyni prażymy na suchej patelni około 5 – 10 minut. Mozzarellę kroimy w kosteczkę. Winegret mieszamy z olejem i wyciśniętym przez praskę czosnkiem. Mieszamy dokładnie wszystkie składniki w dużej misce i gotowe.

Smacznego! :)

środa, 15 sierpnia 2012

Od jutra dieta


 Po wakacyjnym wyjeździe z trudem przestawiam się na grahamki i niskokaloryczną żywność. Aby oficjalnie pożegnać wakacyjną rozpustę, przygotowałam na wczorajszą kolację (z pomocą Boskiego Mariana) fantastyczne, domowej roboty zapiekanki! Wraz z moimi rodzicami zjedliśmy je w błyskawicznym tempie. Gorąco polecam je na chwilę zapomnienia :) W szczególności wymyślony przeze mnie sos na spód zapiekanki, który  doskonale komponuje się z resztą składników i nadaje charakter temu prostemu daniu.

SKŁADNIKI
6 bułek typu „paluch”
1 papryka
2 pomidory
1 cebula
60 dag pieczarek
60 dag sera żółtego
10 plasterków szynki
3 jajka
1 ząbek czosnku
1 pęczek szczypiorku
Pieprz, sól, pieprz Cayenne, oregano, estragon
Sos czosnkowy

Sparzamy i obieramy ze skórki pomidory oraz paprykę. Miksujemy je Benderem razem z czosnkiem. Wrzucamy na patelnie, dodajemy przyprawy i odparowujemy nadmiar wody na małym ogniu przez około 15 minut – sos na spód zapiekanki (z powodzeniem można go wykorzystać również do domowej pizzy!)

Cebulę obieramy, kroimy i szklimy na patelni. Obieramy pieczarki, dorzucamy je do cebuli, dodajemy sól i smażymy. Jajka gotujemy na twardo. Gdy już będą gotowe, obieramy i kroimy w plasterki. Szynkę kroimy w kosteczkę, a żółty ser ścieramy na tarce.

Na przekrojone „paluchy” wykładamy kolejno sos, pieczarki z cebulką, szynkę, ser i pokrojone jajka. Pieczemy przez około 20-30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Po ich wyjęciu polewamy zapiekanki sosem czosnkowym (lub innym Waszym ulubionym) i posypujemy szczypiorkiem. Podajemy na ciepło.

Smacznego :)


PS Patent ze szczypiorkiem został zaczerpnięty z najlepszych zapiekanek jakie jadłam w życiu, które można skosztować na krakowskim Kazimierzu. Jak będziecie w Krakowie, koniecznie je spróbujcie! Miejscowi na pewno wskażą drogę gdzie można zakupić ten  fenomenalny przysmak :)


niedziela, 12 sierpnia 2012

Pomidorowa z orientalnym przytupem





Mama kupiła mleczko kokosowe w puszce i pozwoliła mi je jakoś wykorzystać. Aby znaleźć inspirację sięgnęłam do książki kucharskiej „Kuchnia Kryszny. Indyjskie potrawy wegetariańskie” autorstwa Adiraja Dasa. Nie myliłam się – kokos jest często wykorzystywanym elementem tej kuchni. Moją uwagę przykula zupa z pomidorami i kokosem. Przepis stał się moją podstawą, jednak musiałam go mocno zmodyfikować. Po pierwsze ze względów ekonomicznych – część orientalnych dodatków z przepisu mocno szarpnęłaby moją kieszeń, a to wciąż tylko zupa pomidorowa. Po drugie, mój tata nie przepada za indyjskimi potrawami, więc ograniczyłam ilość niektórych przypraw, dodałam cebulę i czosnek oraz zadbałam, żeby ta pomidorowa była ostra. Pikantna pomidorowa z dodatkiem mleczka kokosowego. Wyszła naprawdę smaczna i bardzo oryginalna w smaku. Pikantny przecier zrównoważał słodycz mleczka kokosowego. Boski Marian konsumował ją w zachwycie i w zupełnej ciszy, więc chyba wyszła naprawdę dobra! Polecam. A na danie główne przygotowałam coś bardziej tradycyjnego, jednak o tym napiszę niebawem. 


SKŁADNIKI
8-10 szklanek rosołu (najlepiej swojego, ale może być z dwóch kostek)
1 szklanka pikantnego przecieru pomidorowego z chilli (jeśli takiego nie znajdziecie w swoim sklepie, po prostu będziecie musieli trochę bardziej doprawić sami pieprzme Cayenne lub chilli)
135 ml mleczka kokosowego (1 puszka)
1 cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżka masła
2 liście laurowe
Pieprz
Kminek
Imbir
1 łyżka brązowego cukru




Zagotowujemy rosół i dodajemy do niego przecier oraz masło. Na patelni szklimy pokrojoną w kostkę cebulę i przeciśnięty przez praskę czosnek. Obsypujemy kminkiem i startym imbirem (opcjonalnie imbirem z „torebki”). Wlewamy mleczko kokosowe i zostawiamy aż zacznie się gotować. Dosypujemy brązowy cukier i mieszamy, aż się rozpuści. Do gotującego się garnka z przecierem wlewamy zawartość patelni i gotujemy nadal na małym ogniu przez około 20 – 30 minut. Ja podałam ją z makaronem, ale myślę, że ryż czy zacierki będą równie dobrze smakować.

Polecam! :)

piątek, 3 sierpnia 2012

Serniczek z borówkami




Wczoraj piekłam dla taty do pracy mini serniczki. Wyszły znakomite i z tego co opowiadał, zniknęły ze stołów jako pierwsze. Po upieczeniu sporej liczby serowych babeczek zostało mi dużo kruchego ciasta i sera. Zrobiłam więc na poczekaniu serniczek z borówkami. Wyszedł przepyszny! Jest orzeźwiający, nie za słodki i lekki. A jutro wypróbuje go Boski Marian. Mam nadzieję, że oszaleje z radości na mój i sernika widok ;)


SKŁADNIKI (na małą brytfankę)


1 szklanka mąki
3 łyżki śmietany 18%
½ opakowania cukru waniliowego
1 żółtko
¾ kostki margaryny „Kasi”
1 łyżka wody
40 dag sera twarogowego
3 jajka
5 łyżek cukru
1 łyżka budyniu waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Szczypta soli








Z mąki, margaryny, cukru waniliowego, żółtka i 2 łyżek śmietany zagniatamy kruche ciasto na stolnicy. Wykładamy nim brytfankę wysmarowaną masłem i posypaną bułką tartą. W Jeden miseczce miksujemy białka z solą, aż będą sztywne. W drugiej miseczce miksujemy żółtka z cukrem, dodajemy twaróg, cukier, budyń, proszek do pieczenia i jedną łyżkę śmietany. Wlewamy to do brytfanki i wykładamy na cieście umyte borówki. Pieczemy przez około 45 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Gotowe i ostygnięte ciasto, można posypać cukrem pudrem.

Smacznego! :)


niedziela, 29 lipca 2012

Owocowe orzeźwienie


W taki upał nie mam serca włączać piekarnika i dosłownie dokładać do pieca moim domownikom. W zamian za to, serwuje orzeźwiające koktajle. Ostatni, koktajl z borówkami, brzoskwinią i śliwkami, wyszedł naprawdę fenomenalny i oryginalny w smaku, dlatego dzielę się tym przepisem poniżej. Do wybranych przeze mnie owoców szczególnie dobrze pasuje nutka bazylii. To koktajl z ciekawym charakterem. Boski Marian co prawda nie miał okazji go jeszcze spróbować, ale jak zobaczy ten wpis, może szybciej do mnie przyjedzie na degustacje :) 

SKŁADNIKI (na trzy porcje)
1 szklanka borówki amerykańskiej
3 brzoskwinie
10 śliwek
3 listki bazylii
¾ szklanki jogurtu pitnego truskawkowego
1 łyżeczka cukru trzcinowego
Opcjonalnie kostki lodu

Owoce sparzamy. Śliwki i brzoskwinie obieramy ze skórki i wyjmujemy z nich pestki. Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i miksujemy. Można również zmiksować je z kostkami lodu, wtedy koktajl będzie rzadszy, ale i zimniejszy.

Smacznego :)

ps. koktajl w błyskawicznym tempie wypił nawet mój tata, który raczej stroni od owoców :)

wtorek, 17 lipca 2012

Na powitanie



Po wielu dniach niewidzenia się z Boskim Marianem, w końcu mogliśmy się spotkać. Na jego przyjazd upiekłam ciasto kakaowe z malinami. Podstawą przepisu był przepis na murzynek mamy, jednak trochę go zmodyfikowałam, żeby placek był bardziej czekoladowy. No i dodałam maliny, których miałam spory koszyk w lodówce. Maliny puściły sok i tuż obok nich ciasto nie wyglądało najpiękniej, ale i tak było pyszne. Gotowe ciasto podałam z lodami, co świetnie się komponowało zarówno wizualnie jak i smakowo. Polecam :)



SKŁADNIKI (1 nie za duża brytfanka)
1 kostka masła (200g)
1 tabliczka czekolady mlecznej
1 filiżanka espresso
3 łyżki kakao
½ opakowania cukru waniliowego
½ szklanki cukru
5 jajek
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
 Maliny (wedle życzenia)



W małym rondelku na wolnym ogniu rozpuszczamy czekoladę, masło, espresso i kakao. Trzeba uważać, żeby składniki się nie zagotowały, a jedynie rozpuściły. Odstawiamy do wystygnięcia. W oddzielnym naczyniu ubijamy jajka z cukrem i na małych obrotach delikatnie wlewamy przestudzona masę czekoladową. Kolejno, stopniowo, dodajemy przesianą mąkę, proszek do pieczenia i cukier wanilinowy. Gdy masa jest jednolita, przelewamy ją do brytfanki wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą. Wrzucamy na wierzch maliny i pieczemy około godziny w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni. Ostygnięte ciasto można posypać cukrem pudrem.


Smacznego :)




piątek, 13 lipca 2012

Roladki z niespodzianką


Gdy nie ma Boskiego Mariana w Warszawie, nie mam motywacji to gotowania wymyślnych potraw. Ostatni tydzień robiłam tylko proste potrawy ze świeżych warzyw. Owszem smaczne, ale nic odkrywczego. Przed jego wyjazdem, zrobiłam jednak roladki z piersi kurczaka z serem i papryką, które naprawdę warto spróbować. Danie bardzo łatwe do przyrządzenia a smakuje świetnie. Polecam.


 
SKŁADNIKI (na 4 roladki)
2 podwójne piersi z kurczaka
1 opakowanie serka topionego
15 dag sera żółtego
¼ papryki czerwonej
Sól, pieprz, czerwona papryka, olej, wykałaczki


Mięso myjemy, czyścimy, dzielimy na cztery kawałki i lekko rozbijamy. Odkładamy na pół godziny do lodówki w przyprawach i odrobinie oleju. Kroimy 4 paski żółtego sera, sera topionego i papryki. Zawijamy to wszystko w mięso i spinamy roladki wykałaczkami. Smażymy na rozgrzanym tłuszczu. Świetnie smakują ze świeżymi warzywami i ryżem lub młodymi ziemniaczkami.

Smacznego! :)